W nalotach na pozycje Państwa Islamskiego (IS) przeprowadzonych w tym miesiącu zginęło dziesięciu przywódców tej organizacji - oznajmił rzecznik dowodzonej przez USA koalicji pułkownik Steve Warren. Wśród zabitych mają być osoby odpowiedzialne za planowanie zamachów w Paryżu.
Rzecznik sił koalicji podkreślił, że naloty bezpośrednio przekładają się na ostatnie sukcesy w walkach na lądzie przeciwko IS. Ostatnio armia iracka odbiła stolicę jednej z irackich prowincji - Ramadi.
- Część tych sukcesów ma związek z tym, że organizacja (IS) traci swych przywódców - powiedział Warren, ostrzegając jednak, że dżihadyści "nadal mają kły".
Odwet za zamachy we Francji
Jednym z zabitych przywódców ma być Abdul Kader Hakim, który miał ułatwiać bojownikom przeprowadzanie zagranicznych operacji i był powiązany z osobami odpowiedzialnymi za akty terroru w Paryżu. Według informacji koalicji został zabity podczas bombardowania Mosulu na północy Iraku 26 grudnia.
Natomiast podczas nalotu przeprowadzonego dwa dni wcześniej w Syrii zabito Szaraffe'a al Mouadana, członka IS bezpośrednio powiązanego z podejrzewanym o zorganizowanie zamachów w stolicy Francji Belgiem marokańskiego pochodzenia, 28-letnim Abdelhamidem Abaaoudem. Zdaniem Warrena Mouadan planował dalsze zamachy na zachodnie cele.
Zamachów w Paryżu 13 listopada dokonały trzy skoordynowane komanda terrorystów, w sumie składające się z dziewięciu osób. Trzech terrorystów uderzyło w pobliżu Stade de France, trzech w sali koncertowej Bataclan, a trzech zaatakowało gości pełnych w piątkowy wieczór barów i restauracji. Zabili 130 osób i ranili ponad 350. Do zamachów przyznało się IS, twierdząc, że był to odwet za francuskie naloty na ich pozycje.
Autor: mk//gak / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: USAF