Główny białoruski dziennik oficjalny "SB. Biełaruś Siegodnia" pisząc o zatrzymaniu podejrzanych w sprawie zamachu bombowego w Mińsku, zarzuca forom opozycyjnych portali internetowych, że są "szkołą nienawiści". - Kimkolwiek są nikczemnicy, który przygotowali i zdetonowali śmiercionośną bombę, (...), bynajmniej nie pracowali w znienawidzonych przez "opozycję" komitetach rejonowych i organach ideologicznych "reżimu".
- Przeczytajcie tak zwane fora opłacanych z zagranicy źródeł (internetowych) typu Karta ('97) i (Biełorusskij) Partizan!. Stąd, jak ze ścieków, codziennie, miesiąc za miesiącem, płyną fale brudu, bez końca brzmią przekleństwa i apele, by niszczyć władzę. (...) Gdzie jeszcze niedojrzały młody człowiek może przejść taką szkołę nienawiści? - pyta rządowa gazeta.
Powołuje się na opozycyjnego dziennikarza Pawła Szeremieta, który - jak podaje dziennik - "mówi, że nie będzie zdziwiony, jeśli dowie się, że wybuch (w metrze) przeprowadził człowiek z opozycji". - Bardzo możliwe, że Szeremiet pokazał prawdziwy adres, gdzie dojrzewali zabójcy - środowisko opozycji! - pisze gazeta.
Zamach prowokacją służb?
Szeremiet, redaktor portalu Biełorusskij Partizan, napisał w komentarzu we wtorek, że "nie wierzy ani przez sekundę w terrorystów wśród opozycjonistów". - Białoruska opozycja jest pod takim naciskiem władz, że nawet zamysł jakiejś akcji od razu staje się znany służbom specjalnym i jest momentalnie unieszkodliwiany - ocenił.
Dodał przy tym: "Jednak nie zdziwię się, jeśli wybuch organizowała jednostka spośród opozycjonistów. Represje na szeroką skalę ze strony władzy wobec niewinnych ludzi prędzej czy później powinny były odbić się rozpaczą i agresją".
Źródło: PAP