To miał być spokojny dzień, ale w piątek wieczorem wszystko wróciło do punktu wyjścia. Po godz. 22. czasu ukraińskiego doszło do złamania rozejmu między protestującymi na Majdanie i milicją. Ze strony rządowej padły strzały, ze strony demonstrujących poleciały koktajle Mołotowa. Znów podpalono barykady. Media podały informację o rannym demonstrancie.
Po ogłoszonym w czwartek rozejmie, który opozycja próbowała wykorzystać do rozmów z prezydentem Wiktorem Janukowyczem nt. stabilizacji sytuacji w kraju, w piątek późnym wieczorem obu stronom "puściły nerwy".
Gniew po decyzji Janukowycza
Wcześniej demonstranci stojący na Majdanie i w jego okolicach wykorzystali względny spokój do odgrodzenia się od milicji w kilku miejscach wokół Majdanu. W piątek nad ranem udało im się postawić barykadę m.in. przy ul. Instytuckiej. Inna grupa przed południem zajęła tymczasem Ministerstwo Polityki Rolnej, a widzący to ochroniarze budynek "po prostu opuścili" - jak relacjonował jeden z opozycjonistów.
Później jednak sytuacja zaczęła się zmieniać. Protestujących oburzyła informacja o nominowaniu na stanowiska szefa administracji prezydenta Wiktora Janukowycza Andrija Klujewa, którego opozycja oskarża o wydanie 30 listopada rozkazu rozpędzenia protestu na Majdanie Niepodległości, gdzie protestowali wtedy głównie studenci stołecznych uczelni.
Tłumy ludzi nie chciały się uspokoić po ogłoszeniu informacji przewodniczącego Rady Najwyższej Wołodymyra Rybaka o tym, że na zaplanowanym na wtorek specjalnym posiedzeniu parlamentu Ukrainy deputowani nie będą omawiać wprowadzenia stanu wyjątkowego.
Protesty nie tylko w Kijowie
Taki rozwój wydarzeń nie powstrzymał też niezadowolonych z sytuacji na Ukrainie w innych miastach. To m.in. z Lwowa, Iwano-Frankowska i Tarnopola do mediów dotarły w piątek informacje o tym, że protesty przeciwko władzy rozszerzają się i przybierają na sile.
Po południu Prezydent Wiktor Janukowycz próbował jeszcze ratować sytuację zapowiadając, że na najbliższym, zwoływanym na wtorek specjalnym posiedzeniu parlamentu, rząd "ulegnie przeformatowaniu", jednak opozycja na Majdanie (m.in. Witalij Kliczko) podsumowała te stwierdzenia mianem "wybiegów" i zaczęła zachęcać do zorganizowania protestu w całym Kijowie w sobotnie południe.
Strzały i płonące barykady
Do wieczora na Majdanie było spokojnie, ale przy ul. Hruszewskiego panowały już inne nastroje. W końcu doszło do podpalenia barykad, a ze strony milicji padły strzały. Jedna osoba została ranna - podały miejscowe media.
MSW Ukrainy poinformowało, że rozejm naruszyli protestujący, którzy „sprowokowali milicję do użycia siły”. Z komunikatu MSW wynika, że z ustawionej przed milicyjnym kordonem barykady przeciwników rządu w stronę milicji zaczęły lecieć kamienie i koktajle Mołotowa.
"Nie zważając na długotrwałe negocjacje między opozycją a władzami i ustalenia między nimi, niekontrolowane przez liderów protestów ugrupowania radykalne znów zaczęły prowokować milicję do użycia siły" – można było przeczytać w komunikacie resortu.
Popierająca opozycję telewizja internetowa Hromadske TV poinformowała z kolei, że to milicja otworzyła ogień do protestujących, którzy w odpowiedzi zaczęli strzelać w jej stronę fajerwerkami.
Wraz z nadejściem nocy demonstrujący w centrum Kijowa coraz częściej zadzierali głowy i obserwowali okna kamienic, m.in. przy Hruszewskiego, próbując znaleźć w nich snajperów.
Pierwsze pogłoski o snajperach rozmieszczonych na dachach budynków w Kijowie pojawiły się podczas akcji oddziałów milicji już w grudniu i mieszkańcy uznają je za realne. Sytuacja jednak się uspokoiła i więcej doniesień o ofiarach starć w piątek się nie pojawiło.
Autor: adso/tr / Źródło: PAP, tvn24.pl