Serrano Scazzi była gotowa zrobić niemal wszystko, by odnaleźć zaginioną przed tygodniami córkę. Zgodziła się na udział we włoskim talk-show, by zaapelować o pomoc. Sprawy przybrały jednak niespodziewany i tragiczny obrót - w programie kobieta dowiedziała się, że jej dziecko nie żyje.
Szesnastoletnia Sara zaginęła półtora miesiąca temu. Szukali jej wszyscy - policja, służby ratunkowe, sąsiedzi i rodzina, w tym wuj Sary. Jak się miało okazać, to on był zabójcą dziewczyny.
Na żywo
Serrano zgodziła się na telewizyjne nagranie właśnie w jego domu. Wuj Sary przyznał się w telewizji na żywo, że udusił dziewczynę. - Powiedział, gdzie ukrył ciało dziewczynki. Zabrał nas tam i obserwował jak wykonywaliśmy czynności - poinformował prokurator Franco Sebastio.
- Oni mówią, że znaleźli ciało. To jakieś nieporozumienie, prawda? Czy wy wiecie, o co im chodzi? - zaczęła pytać w pewnej chwili pani Scazzi.
Prezenterka programu Federica Sciarelli nie umiała odpowiedzieć na to pytanie - nie wiedziała wiele więcej. Informację o ustaleniach prokuratury podały włoskie agencje w trakcie trwania programu na żywo. Natychmiast zadzwoniono na policję, która potwierdziła przez telefon najgorsze.
Jak wyrok śmierci
- Mogłam przerwać tę rozmowę, przerwać program na żywo, ale to i tak byłoby jak wyrok śmierci. Nie wiem jak to powiedzieć, chodzi o to, że gdybym zakończyła rozmowę, sama ochroniłabym się przed wieloma zarzutami i krytyką. Ale w sytuacji tej kobiety nic by to nie zmieniło, bo ona wyszłaby z tego pokoju i przed domem dowiedziała się wszystkiego - mówiła Sciarelli.
Przyznała jednak, że nie przerywając programu popełniła błąd. Tłumaczyła, że w tamtym momencie była w takim samym szoku co wszyscy.
Źródło: tvn24