Prezydent USA Barack Obama zapowiedział kilka dni temu, że Stany Zjednoczone poprowadzą "szeroką koalicję" do nieugiętej kampanii w celu wyeliminowania bojowników Państwa Islamskiego, "gdziekolwiek się znajdą". Zadanie to okazuje się nie takie proste. Chętnych do walki z dżihadystami wcale nie jest tak wielu, a podział obowiązków między przyszłymi koalicjantami również nie jest jeszcze jasny.
Wiadomo, że Waszyngton stara się przede wszystkim zbudować koalicję w oparciu o grupę bliskowschodnich państw muzułmańskich. Wiadomo również, że w Iraku Amerykanów wspierają państwa zachodnie, choć żadne z nich na razie oficjalnie nie bierze udziału w nalotach na dżihadystów z Państwa Islamskiego (IS). Wiadomo też, że zapowiadane przez Obamę ewentualne rozszerzenie terenu bombardowań o Syrię nie spotka się z oficjalnym entuzjazmem wielu państw.
W poniedziałek w zwołanej w Paryżu konferencji dotyczącej rozwiązania kryzysu irackiego przedstawiciele ponad 20 państw uzgodnili wsparcie Bagdadu "wszelkimi niezbędnymi środkami, w tym stosowną pomocą wojskową" w walce z Państwem Islamskim. Co wiadomo o antydżihadystycznej koalicji chętnych?
ARABIA SAUDYJSKA
Rząd w Rijadzie dotychczas nie sprecyzował, na czym miałaby polegać jego rola w koalicji. Na razie wiadomo jedynie, że Saudowie zaoferowali pół miliarda dolarów na pomoc humanitarną. Prezydent Iraku Fuad Masum oświadczył już, że nie ma potrzeby, by Arabia Saudyjska przyłączyła się do nalotów.
AUSTRALIA
Do walki z Państwem Islamskim Australia wyśle kontyngent składający się z 400 członków sił powietrznych i 200 żołnierzy sił specjalnych, którzy operować będą z amerykańskiej bazy wojskowej w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Do walki z islamistami z IS zostanie m.in. wysłanych osiem samolotów wielozadaniowych F/A-18 Super Hornet. Jednocześnie australijski rząd poinformował, że nie podjął jeszcze decyzji w sprawie ewentualnego wykorzystania jednostek lądowych. Na razie komandosi mają posłużyć jako doradcy wojskowi dla irackich sił bezpieczeństwa. CZYTAJ WIĘCEJ
BAHRAJN
Bahrajn - jak dziewięć innych krajów arabskich, których przedstawiciele spotkali się w ostatni weekend z sekretarzem stanu USA Johnem Kerrym - zadeklarował, że będzie działał na rzecz powstrzymania napływu dżihadystów do Iraku i Syrii, zwalczał ich finansowanie, ścigał ekstremistów oraz dostarczał Irakowi pomoc humanitarną. CZYTAJ WIĘCEJ
CZECHY
Praga zobowiązała się do dostarczenia Irakijczykom kilkunastu milionów sztuk amunicji i kilku tysięcy granatów o łącznej wartości 6,2 mln złotych. Trwa też finalizacja kontraktu z Bagdadem na 15 czeskich poddźwiękowych odrzutowych samolotów bojowych Aero L-159. CZYTAJ WIĘCEJ
DANIA
Rząd w Kopenhadze wysłał do Iraku samolot transportowy Hercules oraz 55 żołnierzy, których zadaniem będzie pomoc humanitarna dla cywilów.
EGIPT
Poza tym, że Egipt jest ważnym partnerem w tworzącej się koalicji przeciwko Państwu Islamskiemu - jak mówił sekretarz stanu USA John Kerry - niewiele wiadomo na temat zaangażowania Kairu w operację przeciwko dżihadystom. Wiadomo zaś na pewno, że Kair coraz bardziej obawia się - po krwawym zmiażdżeniu Bractwa Muzułmańskiego w wojskowym przewrocie - własnych dżihadystów na Synaju. Prezydent Abd el-Fatah es-Sisi obawia się także wzmocnienia się islamistów po libijskiej stronie granicy, co czyni go wyjątkowo wyczulonym na wzrost znaczenia ekstremistów na Bliskim Wschodzie. Do tego należy dołączyć ambicje regionalnego mocarstwa, co pozwala sądzić, że w ten czy inny sposób Kair zaangażuje się we współpracę z Amerykanami. CZYTAJ WIĘCEJ
FRANCJA
Francja gotowa jest uczestniczyć w "akcji militarnej z użyciem lotnictwa" przeciw Państwu Islamskiemu w Iraku. Paryż już teraz dokonuje zrzutów z pomocą humanitarną i przeprowadza loty rozpoznawcze z bazy w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Francuzi wysyłają też broń do Iraku.
Francuskie naloty na Syrię nie są jednak przesądzone, a wręcz mało prawdopodobne. Rok temu Paryż był gotów do bombardowania reżimu Baszara el-Asada, ale gdy z interwencji zrezygnowały Stany Zjednoczone, prezydent Francois Hollande musiał wycofać się z tych planów. Francja nie zrezygnuje jednak z ambicji grania pierwszych skrzypiec w rozwiązaniu irackiego kryzysu, czego dobitnym dowodem jest organizacja konferencji paryskiej. CZYTAJ WIĘCEJ
JORDANIA
Według wielu doniesień jordański wywiad jest kluczowy w walce z dżihadystami, a źródła w Ammanie twierdzą nawet, że niezastąpiony. Jordańczycy wykluczają za to udział w koalicji ich sił zbrojnych.
KANADA
Kanada wyśle do Iraku od 50 do 100 doradców wojskowych, którzy nie będą brali udziału w bezpośrednich walkach zbrojnych.
KATAR
Katar jest już chcąc nie chcąc członkiem koalicji choćby ze względu na obecność na terenie tego państwa bazy lotniczje Al Udeid, z której startują amerykańskie samoloty bombardujące dżihadystów Iraku. Oprócz tego Katarczycy wysłali też do Iraku samoloty z pomocą humanitarną. Katar zadeklarował też, że będzie działał na rzecz powstrzymania napływu dżihadystów do Iraku i Syrii, zwalczał ich finansowanie, ścigał ekstremistów oraz dostarczał pomoc humanitarną.
KUWEJT, LIBAN
Tak jak Katar Kuwejt i Liban zadeklarowały, że będą zwalczały finansowanie dżihadystów, pracowały nad powstrzymaniem fali zagranicznych ekstremistów ściągających do regionu oraz będą dostarczały pomoc humanitarną.
NIEMCY
Berlin, mimo początkowej niechęci, zaczął dostarczać irackim Kurdom broń do walki z dżihadystami, co jest wydarzeniem bezprecedensowym w powojennej historii tego kraju. Niemcy zastrzegają jednak, że walczyć w Iraku nie będą, a udział niemieckiego lotnictwa w atakach na dżihadystów jest wykluczony. - Ani nas o to nie proszono, ani też sami tego nie zrobimy - zarzekał się szef niemieckiego MSZ Frank-Walter Steinmeier.
Według doniesień prasowych Berlin ma jednak plan wysłania do irackiego Kurdystanu kilkudziesięciu wojskowych instruktorów. Kilkudziesięciu Kurdów ma też trafić na przeszkolenie do Niemiec. O tym, że Niemcy już są w tym regionie mówili także dziennikarzom amerykańskim kurdyjscy peszmergowie.
TURCJA
Turcja poparła powstanie koalicji. Ankara zezwoli na użytkowanie bazy na jej terytorium dla celów logistycznych i humanitarnych, ale - jak informowały media - nie weźmie udziału w operacjach zbrojnych, co może być powodowane m.in. faktem, że w rękach IS nadal przebywa kilkudziesięciu porwanych w Mosulu tureckich zakładników.
Ankara zobowiązała się też do powstrzymania strumienia zagranicznych islamistów chcących walczyć w szeregach dżihadystów, których szlak do Syrii i Iraku wiedzie właśnie przez Turcję. Ankara ma też współpracować w walce z nielegalnym finansowaniem islamistów. CZYTAJ WIĘCEJ
WIELKA BRYTANIA
Brytyjczycy przekazują Irakowi broń, pomoc humanitarną, ale nie zadeklarowali, że wezmą udział w nalotach na pozycje dżihadystów. Spekuluje się, że decyzję taką rząd Davida Camerona może dopiero podjąć po referendum niepodległościowym w Szkocji. Agencje prasowe donosiły, że Brytyjczycy, tak jak Francuzi, wykonują jednak już loty zwiadowcze nad Irakiem ze swoich baz na Cyprze.
Londyn nie wykluczył także do tej pory ewentualnych nalotów na pozycje IS w Syrii, choć jest to mało prawdopodobne po ubiegłorocznej prestiżowej porażce Camerona w Izbie Gmin, gdy posłowie nie zgodzili się na udział Wielkiej Brytanii w szykowanej koalicji przeciwko Baszarowi el-Asadowi. Pewne jest, że Londyn nie pośle do walki z IS sił lądowych. Po doświadczeniach okupacji Iraku z początków XXI wieku krok taki jest przez brytyjskich wyborców kategorycznie odrzucany.
ZJEDNOCZONE EMIRATY ARABSKIE
Według amerykańskich źródeł dyplomatycznych lotnictwo ZEA jest gotowe do nalotów na Państwo Islamskie zarówno w Syrii jak i Iraku. Emiraty już w przeszłości brały udział w akcjach militarnych wespół z Amerykanami, czego dobitnym przykładem były naloty na wojska Muammara Kaddafiego podczas libijskiej rebelii w 2011 roku.
ZEA starają się też być aktywnym graczem w regionie Bliskiego Wschodu. Ostatnio, w sierpniu, ku zaskoczeniu Waszyngtonu samoloty tego państwa w tajnej operacji wespół z Egiptem zbombardowały milicje walczące z libijskim rządem. Choć naloty okazały się militarnie bezwartościowe, pokazały ambicje tego niewielkiego kraju znad Zatoki Perskiej.
ZEA ma ważne znaczenie również ze względu na to, że to z tego kraju startować francuskie samoloty, które na razie nad Irakiem będą wypełniać jedynie misje rozpoznawcze. W ZEA będą stacjonować też Australijczycy. Warto przy tym odnotować, że prezydent Iraku Fuad Masum oznajmił, iż nie widzi potrzeby udziału ZEA w nalotach na pozycje IS w jego kraju.
A kogo nie ma?
Jak widać członków koalicji przeciwko dżihadystom nie ma zbyt wielu, a i zadeklarowana przez nich pomoc nie zdejmie głównego ciężaru operacji z barków Amerykanów, którzy do tej pory już ponad 150 razy bombardowali cele w Iraku. Nie zanosi się na to, żeby ktokolwiek inny mógł nie tylko dorównać Waszyngtonowi w wojennych wysiłkach, ale żeby ktokolwiek mógł się nawet do wysoko postawionej przez USA poprzeczki. Tym bardziej, że w montowanej przez Waszyngton koalicji widać wyraźnie brak trzech ważnych aktorów.
CHINY
Pekin jest zaniepokojony rozwojem sytuacji w Iraku, opowiadając się jak zwykle "przeciwko wszelkim formom terroryzmu", ale, mimo interesów gospodarczych w Iraku, stroni - również jak zwykle - od akcji militarnej. Pekin jednoznacznie od wielu miesięcy sprzeciwia się też ewentualnej akcji militarnej w Syrii.
ROSJA
Moskwę, która również nie weźmie udziału w żadnej akcji zbrojnej na terenie Iraku, a ewentualne naloty na Syrię - swojego sojusznika - nazywa bezprawnymi, trudno zaliczyć do koalicji chętnych. Jednocześnie jednak Rosjanie, świadomi zagrożenia islamskim ekstremizmem, wsparli Bagdad dostawami samolotów w ramach wartego pół miliarda dolarów kontraktu.
IZRAEL
Jako że sprawa dotyczy Iraku, kraju arabskiego i jej pomyślne rozwiązanie zależy od udziału krajów arabskich Izrael nie jest brany pod uwagę jako oficjalny koalicjant. Niemniej izraelski minister obrony Mosze Ja'alon zaapelował do służb wywiadowczych krajów "wolnego świata" o współpracę w celu "powstrzymania i pokonania" dżihadystów. Biorąc pod uwagę serdeczne relacje Tel Awiwu z Kurdami trudno też wykluczyć obecność izraelskiego wywiadu na terenie Iraku.
IRAN
Najbardziej dotkliwy jest jednak brak w koalicji Iranu, którego w Paryżu nie było z powodu sprzeciwu Arabii Saudyjskiej i ZEA. Teheran wykluczył bowiem współpracę z Amerykanami w jakiejkolwiek sojuszu wymierzonym w Państwo Islamskie. Powodów takiej odmowy jest kilka. Po pierwsze, Teheran i Waszyngton nie utrzymują nawet stosunków dyplomatycznych, a USA nazywane są w Iranie "wielkim szatanem", współpraca militarna z ideologicznym wrogiem jest więc nie do pomyślenia. Po drugie, Amerykanie nie ukrywają, że rozważają atakowanie celów IS na terenie Syrii, kolebce organizacji. Takie ataki bez porozumienia z rządem w Damaszku są dla Teheranu - najbliższego sojusznika reżimu Baszara el-Asada- nie do przyjęcia jako pogwałcenie suwerenności Syrii.
Mimo tych zastrzeżeń irańscy wojskowi - przynajmniej w charakterze doradców - są już i tak obecni na terenie Iraku i podejmują nieformalną i niebezpośrednią współpracę z Amerykanami, której zarówno oni jak i ci ostatni zaprzeczają. Jednak o istnieniu takiej kooperacji mówią sami Irakijczycy. Choćby prezydent Iraku Fuad Masum pytany kilka tygodni temu, czy oswobodzenie oblężonego przez dżihadystów Amerli było możliwe dzięki współdziałaniu amerykańskich samolotów, szyickich milicji i Irańczyków, odpowiedział twierdząco.
Należy przypuszczać, że mimo wszelkich przeciwieństw i sporów oraz oficjalnych deklaracji współpraca amerykańsko-irańska w Iraku, choć nie bezpośrednia, będzie nadal trwała.
A co z Polską, której nie było na paryskiej konferencji?
Warszawa nie przewiduje udziału wysłania żołnierzy do operacji wojskowej przeciwko Państwu Islamskiemu. Rozważane jest zaś polityczne wsparcie koalicji przeciw dżihadystom oraz pomoc irackiej armii w postaci dostaw amunicji.
Z Polski do Iraku popłynęła zaś już pomoc humanitarna - w połowie sierpnia wojskowy samolot transportowy zawiózł do północnego Iraku osiem ton darów, m.in. żywność, namioty, koce, łóżka polowe, śpiwory i artykuły pierwszej pomocy.
Autor: Maciej Tomaszewski / Źródło: tvn24.pl