Porwali blisko 300 uczniów. Prezydent: nie zapłacimy okupu

Ponad 280 uczniów zostało uprowadzonych ze szkoły w leżącym na północnym zachodzie Nigerii mieście. Porywacze, którzy skontaktowali się z rodzinami, żądają okupu w wysokości 600 tysięcy dolarów. Grozili, że zabiją jeńców, jeśli żądania nie zostaną spełnione.

Lokalne władze powiedziały w rozmowie z BBC o wstrząsających warunkach, w jakich przetrzymywane są w niewoli dzieci. Jeden z rodziców powiedział, że napastnicy wykorzystali telefon dyrektora szkoły do kontaktu z rodzicami porwanych.

Dyrektor szkoły powiedział, że niektóre dzieci są "w stanie krytycznym" i "nie mogą nawet wstać". – Po prostu leżą. Nie wiemy, ale być może niektóre z nich nie żyją – powiedział o dzieciach, które zostały zmuszone do przebycia wielu kilometrów pieszo.

W środę prezydent Nigerii odrzucił wypłatę okupy i polecił siłom bezpieczeństwa uwolnienie dzieci. – Rząd nie płaci nikomu ani centa i liczy optymistycznie, że te dzieci i inne osoby zostaną bezpiecznie sprowadzone do swoich rodzin – powiedział.

Według świadków uczniowie uczestniczyli w porannym apelu, kiedy na boisko wjechało na motocyklach kilkudziesięciu uzbrojonych mężczyzn - podał w piątek portal BBC. Porwane dzieci mają od 8 do 15 lat.

Do uprowadzenia ze szkoły dzieci doszło kilka dni po tym, jak około 200 kobiet zostało porwanych przez grupę islamistów w północno-wschodniej Nigerii. Uważa się jednak, że te dwa zdarzenia nie są powiązane: gangi operujące w północno-zachodniej Nigerii nie są częścią islamistycznych grup Boko Haram działających na północnym wschodzie.

W ostatnich latach nigeryjskie gangi porwały dla okupu setki ludzi, zwłaszcza na północnym zachodzie kraju.

Przed dwoma laty władze przyjęły ustawę, która miała położyć kres lukratywnej branży porwań w Nigerii. Zgodnie z prawem zapłacenie porywaczom okupu jest teraz przestępstwem, za które grozi co najmniej 15 lat więzienia. Dotychczas nikt nie został aresztowany na mocy tej ustawy.