Uznanie przez Rosję dokumentów wydawanych przez separatystów na wschodzie Ukrainy jest niedopuszczalne oraz stanowi naruszenie porozumień z Mińska w sprawie uregulowania sytuacji w Donbasie - ocenił w poniedziałek rzecznik rządu Niemiec Steffen Seibert. Podobnie w tej kwestii zareagowały władze w Paryżu i Mińsku. Moskwa twierdzi z kolei, że dokumenty nie naruszają prawa międzynarodowego.
Wcześniej w poniedziałek tę decyzję Moskwy krytyczne skrytykowała również Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) oraz ambasada USA w Kijowie.
Niemcy i Francja przeciwne
Z kolei zdaniem rzecznika niemieckiego rządu, ta decyzja Kremla "osłabia integralność Ukrainy". AFP podkreśla, że Niemcy są jednym z gwarantów procesu pokojowego na wschodzie Ukrainy.
Francja potępiła tymczasem decyzję Kremla o uznawaniu dokumentów wydawanych przez prorosyjskich separatystów w Donbasie, pisząc o tym w komunikacie MSZ "Ubolewamy nad tą decyzją" - czytamy w piśmie.
W tekście podkreślono, że Paryż chce, by Moskwa użyła swoich wpływów na rebeliantów na Ukrainie, by zapewnić wdrożenie porozumień z Mińska. "To jedyny sposób na zapewnienie trwałego rozwiązania kryzys na wschodniej Ukrainie" - dodano.
"Taka osoba nie zostanie przepuszczona"
Wjazd na Białoruś na podstawie dokumentów wydawanych przez separatystów z samozwańczych Donieckiej Republiki Ludowej (DRL) i Ługańskiej Republiki Ludowej (ŁRL) nadal nie jest możliwy – poinformował z kolei w poniedziałek Państwowy Komitet Graniczny Białorusi.
- Uznanie przez Rosję dokumentów mieszkańców samozwańczych Donieckiej Republiki Ludowej i Ługańskiej Republiki Ludowej nie powoduje żadnych zmian w działalności białoruskiego urzędu granicznego. Wjazd na Białoruś na podstawie takich dokumentów, podobnie jak było dotąd, nie jest możliwy – poinformował agencję Interfax-Zachód przedstawiciel Państwowego Komitetu Granicznego Białorusi Anton Byczkouski.
- Taka osoba nie zostanie przepuszczona przez granicę, jeśli nie będzie mieć dokumentów uprawniających do przekroczenia granicy państwowej Białorusi – powiedział Byczkouski. Sprecyzował, że nie jest możliwy wjazd na Białoruś z takim paszportem na granicy z Ukrainą, Unią Europejską ani z Rosją. - Wjazd przez rosyjsko-białoruską część granicy także będzie złamaniem prawa – oświadczył.
Zaznaczył, że ponieważ na granicy z Rosją nie ma białoruskich służb granicznych, jest to "kompetencja ministerstwa spraw wewnętrznych".
Rosja i Białoruś tworzą państwo związkowe i granica między nimi formalnie jest otwarta. W ostatnich miesiącach Rosja wprowadziła na tej granicy jednostronne kontrole, ograniczając ruch podróżnych spoza państwa związkowego, a także utworzyła strefę przygraniczną. Strona białoruska nie zmieniała dotychczasowych procedur i nie prowadzi kontroli granicznych na tym odcinku granicy.
Zgodne z prawem międzynarodowym?
Po serii wypowiedzi zagranicznych dyplomatów, głos zabrał rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow, który oświadczył, że uznanie paszportów wydawanych przez separatystów w Donbasie mieszkańcom kontrolowanych przez nich regionów nie jest naruszeniem prawa międzynarodowego i nie powoduje zaostrzenia sytuacji.
- Ten dekret w żaden sposób nie jest sprzeczny z prawem międzynarodowym i go nie narusza. Jest to wyrównanie de iure (według prawa - red.) sytuacji, jaka była de facto - oświadczył Pieskow. Oznajmił, że decyzja była niezbędna ze względów humanitarnych, ponieważ obecnie "setki tysięcy ludzi nie mają możliwości wyrobienia paszportów czy ich przedłużenia". Rzecznik prezydenta Władimira Putina ocenił, że podpisanie przez przywódcę Rosji dekretu o uznaniu paszportów nie daje powodu do zaostrzenia sytuacji. - To nie są dokumenty oficjalnie uznanego państwa, a dokumenty de facto wydane na terytorium regionu - zastrzegł przedstawiciel Kremla. Zdaniem Pieskowa Moskwa nie zrównuje paszportów funkcjonujących w Donbasie z dokumentami wydawanymi przez państwo ukraińskie.
Dekret podpisany przez Putina
W sobotę na stronie internetowej Kremla opublikowano dekret prezydenta Rosji Władimira Putina, którym uznano paszporty wydawane przez separatystów mieszkańcom zajętych przez nich terenów na wschodzie Ukrainy. Chodzi o dokumenty "obywateli Ukrainy i osób bez obywatelstwa stale zamieszkujących terytoria niektórych rejonów obwodu donieckiego i ługańskiego Ukrainy". Dekret - nazwany przez prezydenta Ukrainy Petra Poroszenkę dowodem rosyjskiej okupacji Donbasu - głosi, że dokumenty uznawane będą czasowo, "do uregulowania politycznego sytuacji w niektórych rejonach" Donbasu.
Separatyści z Ługańska wydają mieszkańcom dokumenty "republiki ludowej" od połowy 2015 roku. Mieszkańcy obwodu donieckiego z terenów kontrolowanych przez separatystów zaczęli dostawać nowe dokumenty w marcu 2016 roku.
Autor: adso / Źródło: PAP