"Niech się święci 1 maja", a płace rosną


Pierwszomajowe demonstracje przeszły ulicami europejskich miast. W Hiszpanii tłumy pojawiły się na ulicach ponad 80 miast. Demonstracje miały miejsce między innymi w stolicach Grecji, Francji, Belgii, Niemiec i Portugalii.

Mówcy na niedzielnych demonstracjach w Hiszpanii podkreślali, że rok 2011 jest najgorszy dla pracujących od 35 lat. Domagano się tworzenia nowych miejsc pracy i ujednolicenia prawa, które pozwala na podpisywanie z pracownikami pięciu rodzajów kontraktów.

Pod koniec kwietnia w Hiszpanii prawie 5 mln osób - ponad 21 proc. - było na bezrobociu.

W Grecji, gdzie katastrofalna sytuacja gospodarcza kraju wymaga od obywateli bezprecedensowych wyrzeczeń, kilkadziesiąt tysięcy ludzi demonstrowało na ulicach Aten. We Francji pochody pierwszomajowe rozpoczęły się już w godzinach rannych i były znacznie liczniejsze niż w roku ubiegłym.

Skrajna prawica francuska urządziła w dniu 1 maja manifestacje na cześć Joanny d'Arc, również bardziej liczne niż przed rokiem.

Podwójny kryzys Belgii

W Belgii, gdzie kryzys gospodarczy nakłada się na długotrwały kryzys polityczny, mówcy na demonstracjach koncentrowali się na sprawie niezwykle wysokich wynagrodzeń i premii pobieranych przez niektórych wysokich rangą urzędników.

Przewodniczący socjalistycznego związku zawodowego FGTB Rudy De Leeuw bronił obowiązującej w Belgii automatycznej indeksacji płac proporcjonalnej do inflacji, którą kwestionuje Europejski Bank Centralny.

W Berlinie, podczas wielotysięcznej demonstracji, przewodniczący centrali związkowej DGB Michael Sommer ostrzegał przed niebezpieczeństwem dumpingu płacowego związanego z oczekiwanym napływem tanich pracowników z Europy Wschodniej.

W Rosji, władze krytykowane za rozpędzanie siłą demonstracji opozycyjnych, pozwoliły na pochody i wiece pierwszomajowe, aby zademonstrować poszanowanie dla wolności słowa i zgromadzeń.

Źródło: PAP