Władimir Putin został uznany przez prestiżowy amerykański magazyn "Foreign Policy" za drugiego najpotężniejszego człowieka świata. Co ciekawe, na "nr 1" zdaniem gazety nie zasłużył nikt, a Barack Obama jest dopiero piąty.
Pierwszego miejsca w rankingu najpotężniejszych ludzi świata nie przyznano z bardzo prostego powodu i redakcja "FP" opisała go krótko: "W świecie "grupy 0" każdy czeka na kogoś innego, by zrzucić na jego barki odpowiedzialność za stawienie czoła największym problemom współczesności."
"G-Zero" to stworzony pod koniec XX wieku przez politologów termin odnoszący się do sytuacji, w której Zachód stracił swoje dominujące wpływy w świecie, a żaden inny kraj i region nie przejął w nim wiodącej roli.
"Liderzy, którzy widnieją w rankingu są zbyt zajęci problemami regionalnymi i wewnętrznymi, i dlatego nie są zainteresowani spoglądaniem na powiększającą się listę globalnych problemów" - dodała w związku z tym redakcja.
Putin dominuje, Merkel się nie boi, a Obama myśli
Na tle wszystkich głów państw i szefów wielkich międzynarodowych organizacji wyróżnia się jednak zdaniem "FP" prezydent Rosji.
"W scentralizowanym rosyjskim systemie (Putin) wciąż jest tym, który się liczy. Nie jest tak popularny jak kiedyś, a jego kraj nie jest tak potężny jak w erze sowieckiej dominacji, ale nikt na planecie nie skupia w ręku tyle wewnętrznej i regionalnej władzy" - stwierdził magazyn.
Trzecie miejsce zajmuje z kolei szef Banku Rezerw Federalnych USA, Ben Bernanke, który "jak nikt inny, ma tyle dźwigni, które może przechylać i guzików, które może wciskać, by pomóc światowej gospodarce".
Numer cztery to kanclerz Angela Merkel, "której determinacja to w tej chwili klej dla całej Europy".
Dopiero piąty na liście jest za to Barack Obama. Prezydent USA "obserwuje z boku kryzys w strefie euro, na Bliskim Wschodzie będzie robił najmniej jak się da, byle tylko utrzymywać stabilność regionu, ale to od niego zależy jak daleko świat pójdzie w sferze rozwijania stosunków w Azji Wschodniej" - uznał "Foreign Policy".
Szósty jest szef Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghi, który "sprawia, że krew w żyłach Europy wciąż płynie".
Siódmy jest przewodniczący Komunistycznej Partii Chin i wiceprezydent kraju, Xi Jinping, który "jako sternik zdecyduje, jak szybko Chiny będą się reformowały w tej dekadzie i czy sprostają zmianom".
Ósme miejsce zajmuje jedyny przywódca duchowy w zestawieniu - irański ajatollah Chamenei. Ten, zdaniem magazynu, "naprawdę decyduje o tym", jak wygląda polityka zagraniczna Iranu, bo prezydent Ahmadineżad jest od niego zależny i jeżeli będzie trzeba - przekaże władzę komuś innemu oddając fotel głowy państwa.
Dziewiąta na liście jest Christine Lagarde, francuska szefowa Międzynarodowego Funduszu Walutowego określona mianem "światowego strażaka". "To rzadki przykład lidera, którego decyzje mogą przynieść konsekwencje w różnych rejonach świata".
Ostatni w zestawieniu jest król Arabii Saudyjskiej - Bin Abd al-Aziz - stojący na czele największej "petrogospodarki" świata od siedmiu lat. To on zdaniem pisma "mimo słabego już zdrowia decyduje o tym, jak wygląda światowy rynek paliwowy".
Autor: adso//gak / Źródło: Foreign Policy