W maleńkim Salwadorze, gdzie nie ma dziś wojny, ginęło w latach 2004-2009 proporcjonalnie więcej ludzi, niż w tym czasie w Iraku: 60 osób na 1 000 mieszkańców. Do jednej czwartej zabójstw dochodzi w 14 najniebezpieczniejszych krajach świata - wynika z raportu opracowanego na zlecenie sygnatariuszy Deklaracji genewskiej w sprawie przemocy zbrojnej i rozwoju.
Jak wynika z opublikowanego w czwartek raportu pt. "Światowe brzemię zbrojnej przemocy", regionem najbardziej dotkniętym przemocą jest Ameryka Środkowa, gdzie przeciętnie ginie 29 osób na 1 tys. mieszkańców. Na dalszych miejscach jest Afryka Południowa - 27,4 osób i Karaiby - 22,4.
Najgorzej w Salwadorze
Autorzy raportu podkreślają, że do jednej czwartej zabójstw dochodzi w zaledwie 14 krajach świata. Sześć spośród nich leży w Ameryce Łacińskiej - to Salwador, Honduras, Kolumbia, Wenezuela, Gwatemala i Belize.
Jak podkreśla Keith Krause z Uniwersytetu Genewskiego, który uczestniczył w opracowywaniu raportu, większość krajów dotkniętych przemocą nie jest w stanie wojny, a ludzie najczęściej giną z rąk zbrojnych band związanych z handlem narkotykami, walczących między sobą o rynki zbytu i kontrolę nad terytorium.
Najbardziej dramatycznym przykładem jest Salwador, gdzie ginie więcej ludzi niż w Iraku, który jest na 12. miejscu wśród krajów najbardziej dotkniętych przemocą.
Wojny mniej niebezpieczne
Raport podkreśla, że wojny nie są wcale główną przyczyną gwałtownej śmierci. Na 526 tys. osób, które co roku giną na całym świecie, tylko 55 tys. to ofiary wojen i terroryzmu.
Jego autorzy zaznaczają jednak, że w strefach konfliktów wojennych 200 tys. osób traci życie wskutek głodu i nieleczonych chorób.
Deklaracja genewska w sprawie przemocy zbrojnej i rozwoju została podpisana w 2008 roku i ma 110 sygnatariuszy. Za cel stawiają oni sobie wspieranie działań zmierzających do ograniczenia zbrojnej przemocy.
Źródło: PAP