Na pokładzie zaginionego samolotu Air France relacji Rio de Janeiro-Paryż z 228 osobami było dwóch polskich obywateli. Dwaj mężczyźni bilet na feralny lot kupili w Poznaniu. Airbusem lecieli obywatele 32 państw, w tym Francuzi, Brazylijczycy, Niemcy.
Ambasada podała, że Polacy to dwóch mężczyzn z polskim obywatelstwem i mieszkających w Polsce. Konsul RP w Paryżu Jarosław Horak potwierdził w poniedziałek wieczorem, że na pokładzie było dwóch obywateli polskich. Tym samym wykluczył wcześniejsze obawy, że ich liczba może być większa. Dyplomata dodał, że zna tożsamość mężczyzn, jednak na razie nie może upublicznić tej informacji.
Polaków mogło być więcej
Informację o tym, że francuską maszyną leciało dwóch Polaków potwierdziło ministerstwo spraw zagranicznych. Rzecznik resortu, Piotr Paszkowski mówił jednak, że "wciąż trwają ustalenia obywatelstwa 25 pasażerów". - W kontakcie z rodzinami są przedstawiciele biura podróży z Poznania, w którym Polacy wykupili bilety na ten lot - poinformował rzecznik.
Przedstawiciel MSZ ocenił jednak, że szanse by na pokładzie znajdowali się inni polscy obywatele są bliskie zeru. Miał rację, bo opublikowana oficjalnie lista pasażerów mówi o dwóch Polakach.
Ponad 220 osób na pokładzie
Zaginiona maszyna to Airbus 330-200, lot nr AF 447, który leciał z Rio de Janeiro do Paryża.
Na jego pokładzie było w sumie 228 osób - 216 pasażerów i 12 członków załogi. Władze Air-France przekazały oficjalną listę, że na pokładzie samolotu znajdowali się obywatele 32 państw, w tym 61 Francuzów, 58 brazylijczyków, 26 Niemców, dziewięciu Chińczyków, dziewięciu Włochów, sześciu Szwajcarów, pięciu Brytyjczyków, pięciu Libańczyków, czworo Węgrów, po trzech obywateli Irlandii, Norwegii, i Słowacji, po dwóch Słowaków, Polaków, Marokańczyków, Hiszpanów, Amerykanów. Lotem lecieli również: Argentyńczyk, Austriak, Belg, Kanadyjczyk, Chorwat, Duńczyk, Estończyk, Gambijczyk, Islandczyk, Filipińczyk, Rumun, Rosjanin, Południowoafrykańczyk, Szwed i Turek.
Udało się też ustalić, że samolotem podróżowało jedno niemowlę, siedmioro starszych dzieci, 82 kobiety i 126 mężczyzn.
Dla rodzin pasażerów, którzy lecieli zaginioną maszyną, Air France uruchomiła specjalną linię telefoniczną: +33 157 021 055. Dla osób dzwoniących z Francjijet drugi numer: 0 800 800 812. Specjalny numer otworzyło też francuskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych: 0 800 174 174.
Nie doleciał do Paryża
- Samolot był oczekiwany w Paryżu o godz. 11.10 czasu polskiego - powiedziała rzeczniczka paryskiego lotniska. Jednak maszyna znikła z ekranów brazylijskich radarów ok. godz. 3.33 rano czasu polskiego nad Atlantykiem. Z Rio wyleciał o północy.
Brazylijskie wojsko poinformowało, że straciło maszynę z radarów po 3,5 godzinach lotu, co oznaczałoby, że samolot musiał być wówczas stosunkowo blisko Brazylii.
W samolot trafił piorun?
Nie wiadomo, co dokładnie się stało z samolotem. Hipoteza goni hipotezę. Według linii Air France, "w zaginiony samolot z 228 osobami na pokładzie najprawdopodobniej trafił piorun". - Samolot wleciał w strefę burzową z silnymi zaburzeniami atmosferycznymi, które spowodowały zakłócenia w pracy maszyny - powiedział rzecznik Air France Francois Brousse.
Francuskie linie podały wcześniej, że samolot o godz. 4.14 czasu polskiego wysłał automatycznie wiadomość o zwarciu elektrycznym. Następnie samolot zamilkł.
Pentagon na pomoc
Trwają szeroko zakrojone poszukiwania, w które włączyła się zarówno Francja, jak i Brazylia.
Poszukiwania rozpoczęto z obu stron Atlantyku. Francja zmobilizowała swoje samoloty rozpoznawcze - jeden z nich wyleciał z Dakaru. Maszyny brazylijskie wyruszyły z wyspy Fernando de Noronha, głównej w archipelagu. Z kolei brazylijska marynarka skierowała do poszukiwań trzy jednostki.
Francuzi szukają pomocy, gdzie tylko mogą - zaapelowali o pomoc do Pentagonu. Chcą, by amerykański resort obrony zaangażował do poszukiwań swoje satelitarne środki obserwacji i nasłuchu.
Hiszpanie też szukają
W akcję poszukiwawczą włączyli się też Hiszpanie, którzy wysłali samolot gwardii cywilnej stacjonujący w Dakarze w ramach misji unijnej misji Frontex. Maszyna ta jest wyposażona w przyrządy do lokalizacji. Hiszpanie prowadzą poszukiwania w strefie nad Atlantykiem między północno-wschodnim wybrzeżem Brazylii a Wyspami Zielonego Przylądka, na obszarze mierzącym około 2000 km kwadratowych, który nie cały jest objęty zasięgiem radarów.
Na ostateczną odpowiedź, co tak naprawdę stało się z Airbusem, trzeba poczekać do odnalezienia samolotu i jego "czarnej skrzynki". A ją trudno będzie odzyskać, gdyż rejestrator parametrów lotu i rozmów w kokpicie - mogący dostarczyć informacji o przyczynach wypadku - najprawdopodobniej znajdują się na dnie morza.
"Nie ma nadziei"
Szanse na szczęśliwe zakończenie sprawy są jednak praktycznie żadne. Już przed południem sztab kryzysowy utworzony na paryskim lotnisku im. Charlesa de Gaulle'a mówił wprost - "nie ma żadnej nadziei" na uratowanie zaginionego samolotu.- Prawdopodobnie mamy do czynienia z katastrofą lotniczą - mówił w Paryżu szef Air France-KLM Pierre-Henri Gourgeon.
Na paryskie lotnisko przyjechał prezydent Francji Nicolas Sarkozy, który oświadczył, że nie można wykluczyć żadnej hipotezy. - Nie mamy żadnej precyzyjnej informacji na temat tego, co się zdarzyło - mówił francuski prezydent. I on rozwiał nadzieje na szczęśliwe zakończenie. - Szanse na znalezienie żywych są, w tym momencie, znikome - oświadczył Sarkozy.
Przerażeni bliscy
Na paryskim lotnisku zgromadzili się też bliscy osób, które leciały z Rio de Janeiro. Dla rodzin pasażerów wydzielono specjalny obszar. Wszyscy mają zapewnioną pomoc psychologów.
W poszukiwaniu informacji, także na lotnisku w Rio de Janeiro pojawili się bliscy podróżnych. Jeszcze przed południem czasu lokalnego na lotnisku pojawiło się blisko 50 osób, sami Brazylijczycy, którzy czekają na jakiekolwiek informacje o zaginionej maszynie.
- Musiałem przyjechać na lotnisko, a kiedy się tu znalazłem, zobaczyłem pusty hol - powiedział Bernardo Souza, którego brat i bratowa lecieli francuskimi liniami. - Brak informacji jest bardziej niepokojący - mówił zniecierpliwiony.
Bezpieczny samolot
Airbus 330-200 to bezpieczna maszyna, zapewniał w TVN24 ekspert ds. lotnictwa Michał Setlak z "Przeglądu Lotniczego". Do tej pory samoloty tego typu nie uległy katastrofie, gdy na jej pokładzie byli pasażerowie. Wypadkowi uległ jeden samolot w trakcie lotu testowego.
Zaginiony Airbus A-330-200 latał od 2005 roku. Ostatni raz przeszedł przegląd techniczny 16 kwietnia.
Źródło: Reuters, PAP, CNN, BBC, lefigaro,fr
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/REUTERS/fot.EPA