W ukraińskim Geniczesku przy granicy z Krymem doszło do nietypowej sytuacji. 2 stycznia 20-tysięczne miasto nad Morzem Azowskim zostało odcięte od gazu. Rzecznik Władimira Putina oświadczył, że prezydent Rosji "z powodów humanitarnych" zażądał wznowienia dostaw. Kijów twierdzi, że to propaganda, a paliwo płynie do miasta z ukraińskich zbiorników.
Mieszkańcy Geniczeska w obwodzie chersońskim przy granicy z anektowanym przez Rosję Krymem zostali bez gazu na początku stycznia, kiedy temperatura w regionie spadła do ok. -14 stopni Celsjusza. Ciśnienie w miejscowym gazociągu spadło, a 44 bloki i 400 domów prywatnych zostało pozbawionych ogrzewania.
W rosyjskich mediach pojawiła się informacja, że mer Geniczeska, Ołeksandr Tułupow, zwrócił się w tej sytuacji o pomoc do Władimira Putina. Miał poprosić prezydenta Rosji o dostawy surowca z terytorium Krymu, a agencja TASS cytowała rzecznika Kremla Dmitrija Pieskowa, który mówił, że Putin spełnił prośbę.
"Z powodów humanitarnych, by mieszkańcy mogli przetrwać mrozy" - informowała TASS.
Z ukraińskich zbiorników
Doniesienia te zaskoczyły władze obwodu chersońskiego, a mer Geniczeska wyjaśniał, że nie zwracał się do Putina z żadną prośbą. – Jak w ogóle mógłbym to zrobić? Wszelkie sprawy z dostawami gazu omawiałem tylko i wyłącznie z rządem ukraińskim – dowodził Tułupow.
Ukraińska spółka paliwowa Naftohaz nazwała doniesienia Kremla "propagandą". Twierdzi, że miasto otrzymuje surowiec z ukraińskich zbiorników, znajdujących się na terytorium zaanektowanego przez Rosję Krymu.
"Od 1 stycznia okupacyjne władze na Krymie przez cztery doby blokowały dostęp do gazu, wydobywanego w obwodzie chersońskim i przechowywanego w magazynach podziemnych w krymskim Glebowskoje. Ilości surowca, które tam się znajdują, wystarczą, by zaspokoić potrzeby miasta do końca sezonu grzewczego" – napisano w komunikacie spółki paliwowej.
Autor: tas\mtom / Źródło: Newsru.ua, lb.ua