Żony rosyjskich żołnierzy walczących w Ukrainie protestowały w Moskwie. Żądały powrotu mężów z frontu. Około 15 kobiet klęczało pod resortem z transparentami, na których były napisy: "Jestem sama, mam dość", "Proszę, sprowadź tatę do domu". Organizatorzy protestu poinformowali, że w pewnym momencie pojawiła się policja, która nakazała zakończenie demonstracji.
W poniedziałek przed ministerstwem obrony w Moskwie około 15 żon żołnierzy zmobilizowanych w związku z wojną w Ukrainie żądało powrotu mężów z frontu. Uczestniczki demonstracji apelowały także o spotkanie z nowym ministrem obrony Rosji Andriejem Biełousowem.
Jak pisze agencja AFP, zdjęcia w rosyjskich mediach społecznościowych pokazują grupę kobiet klęczących przed siedzibą resortu, trzymających transparenty i tabliczki z napisami m.in.: "Czas, aby zmobilizowani wrócili do domu", "Jestem sama, mam dość", "Proszę, sprowadź tatę do domu".
Jedno z haseł zwracało się bezpośrednio do ministra obrony Biełousowa, powołanego 12 maja w miejsce Siergieja Szojgu: "Bełousow Andriej Remowicz, porozmawiaj z nami, jesteśmy tutaj".
Policja kazała im się rozejść
Organizatorzy protestu poinformowali w Telegramie, że w pewnym momencie pojawiła się policja, która nakazała zgromadzonym rozejść się.
AFP zwraca uwagę, że nasilające się represje Kremla spowodowały, iż demonstracje w Rosji są niezwykle rzadkie, a stowarzyszenia kobiet lub krewnych zmobilizowanych mężczyzn, domagające się ich powrotu, jako jedyne nadal organizują wiece w Moskwie.
In #Moscow, relatives of mobilized men kneeled in front of the Defense Ministry demanding that their husbands and brothers be returned home pic.twitter.com/in0aVMQBlj
— NEXTA (@nexta_tv) June 3, 2024
Do pierwszych dni 2024 roku za pośrednictwem kanału Telegramu "Powrót do domu" niemal co tydzień nawoływano do takich demonstracji przy Grobie Nieznanego Żołnierza u podnóża Kremla. Jednak po serii aresztowań apele te stały się o wiele rzadsze, a kanał "Powrót do domu" i najaktywniejsza uczestniczka tego ruchu, Maria Andriejewa, zostały kilka dni temu uznane przez Kreml za "zagranicznych agentów".
Źródło: PAP