Rosyjskie MSZ uznało wybory prezydenckie w Syrii za sprawiedliwe, wolne i przejrzyste. Skrytykowano państwa, które zapowiedziały, że nie uznają wyników głosowania. Obserwatorzy z Rosji monitorowali przebieg wyborów, w których zwyciężył Baszar el-Asad.
- Moskwa uważa syryjskie wybory za ważne wydarzenie gwarantujące nieprzerwane funkcjonowanie instytucji państwowych w Syrii - oświadczył w czwartek rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych Federacji Rosyjskiej Aleksandr Łukaszewicz. Dodał, że "upolityczniona reakcja" niektórych państw na to głosowanie "musi budzić rozczarowanie". Według oficjalnych danych urzędujący prezydent Syrii Baszar el-Asad uzyskał 88,7 proc. głosów, a jego dwaj rywale - biznesmen z Damaszku i deputowany parlamentu - uzyskali odpowiednio 4,3 proc. i 3,2 proc. głosów. Frekwencja wyniosła ponad 73 proc.
Obserwatorzy z Iranu, Rosji i Korei Północnej
Wybory w kraju, który od trzech lat jest pogrążony w krwawym konflikcie, odbyły się jedynie na terenach kontrolowanych przez reżim w Damaszku. Opozycja i kraje Zachodu określiły wybory, zorganizowane mimo trwającej wojny, mianem farsy. Wybory nadzorowali obserwatorzy z Iranu, Rosji i Korei Północnej. Głosowanie zostało przedłużone o pięć godzin, co według państwowych mediów miało umożliwić większej liczbie ludzi oddanie głosu. Teoretycznie były to pierwsze od ponad pół wieku powszechne wybory prezydenckie w Syrii. Do tej pory Asad, a wcześniej jego ojciec Hafiz, byli zatwierdzani na najwyższy urząd w państwie w referendach prezydenckich.
Autor: mtom / Źródło: PAP