Trwają wybory w Mołdawii. "Jutro może już być zbyt późno"

Prezydentka Mołdawii Maia Sandu oddaje swój głos w lokalu wyborczym w Kiszyniowie w Mołdawii
Prezydentka Mołdawii Maia Sandu oddała swój głos w wyborach parlamentarnych
Źródło: TVN24
Losy naszego kraju powinien określić wasz głos, a nie kupione głosy - oświadczyła prezydentka Mołdawii Maia Sandu. Od 6 rano czasu polskiego w kraju trwają wybory parlamentarne, w których proeuropejska partia PAS walczy o utrzymanie swojej większości. Przedstawiciele władz wskazują jednak na niepewny wynik głosowania i nasiloną ingerencję Rosji w kampanię.
Kluczowe fakty:
  • W odbywających się w niedzielę w Mołdawii wyborach proeuropejska partia Działania i Sprawiedliwości (PAS) walczy o utrzymanie większości parlamentarnej.
  • W tych wyborach - podobnie jak w prezydenckich przed rokiem - widoczna jest ingerencja Rosji.
  • - Jutro może już być zbyt późno - ostrzegła głowa państwa Mołdawii Maia Sandu, zachęcając obywateli do udziału w wyborach.

W wyborach do 101-osobowego parlamentu startuje 15 partii politycznych, trzy bloki i czterech kandydatów niezależnych.

Lokale wyborcze zostały otwarte o 6 rano czasu polskiego i będą otwarte do godziny 20 czasu polskiego. Głosowanie w Mołdawii odbywa się w 1973 lokalach, w tym 12 dla mieszkańców separatystycznego Naddniestrza. Mieszkańcy tego regionu mogą uczestniczyć w wyborach na terytorium kontrolowanym przez władze w Kiszyniowie. Nie zostaną również przeprowadzone wyniki exit poll.

Głosowanie w Kiszyniowie
Głosowanie w Kiszyniowie
Źródło: Vadim Ghirda/Associated Press/East News

Około godziny 9 czasu polskiego w jednym z lokali wyborczych w stolicy kraju swój głos oddała prezydentka Mołdawii Maia Sandu, która pełni tę funkcję od 2020 roku. - Mołdawia, nasz kochany dom, jest w niebezpieczeństwie i potrzebuje pomocy każdego z was. Możecie ją dzisiaj uratować poprzez swój głos. Jutro może już być zbyt późno. Losy naszego kraju powinien określić wasz głos, a nie kupione głosy - apelowała wówczas.

- Wiemy, że Rosja masowo ingeruje w wybory, próbując przejąć władzę w Kiszyniowie i wykorzystać Mołdawię do swoich celów - dodała.

Inni przedstawiciele obozu rządzącego również wzywali do głosowania w wyborach i wzięcia odpowiedzialności za losy kraju.

Zdjęcie z 28 września 2025 roku
Prezydentka Mołdawii Maia Sandu oddaje swój głos w lokalu wyborczym w Kiszyniowie w Mołdawii
Źródło: PAP/EPA/DUMITRU DORU

Co o wyborach mówi opozycja?

Oponenci władz zaznaczają natomiast, że są za "pokojem, bezpieczeństwem, krajem wolnym od podziałów", a także zarzucali partii rządzącej łamanie zasad demokracji. - Głosowałem za powrotem do normalności (…). Za przerwanie strachu, który w ostatnim czasie stał się normą - mówił były prezydent, lider socjalistów Igor Dodon. Po raz kolejny wezwał on obywateli, by w poniedziałek "byli gotowi do wyjścia na protesty, by obronić zwycięstwo".

Burmistrz Kiszyniowa Ion Ceban, jeden z liderów bloku Alternatywa, oddał głos "na pokój, spokój i bezpieczeństwo". Jego blokowy sojusznik, były kandydat na prezydenta Alexandr Stoianoglo, mówił z kolei, że głosował na "sprawiedliwość i przyszłość (…), za Mołdawię, w której ludzie nie będą dzieleni według kryteriów politycznych, socjalnych, etnicznych i językowych".

Liderka w ostatniej chwili niedopuszczonej do wyborów prorosyjskiej partii PRIM (Serce Mołdawii) Irina Vlah w mediach społecznościowych zarzuciła władzom "rzucenie demokracji na kolana, rozdeptanie konstytucji i wzięcie kraju jako zakładnika". "Ale dzisiaj decyduje nie władza, ale ludzie. Razem wyślemy ich na polityczny cmentarz" - napisała Vlah, cytowana przez portal Newsmaker.md.

Jej partia, która szła do wyborów w bloku z socjalistami i komunistami, została usunięta z list ze względu na podejrzenia o nielegalne finansowanie przez Moskwę. W czwartek polskie MSZ poinformowało, że Vlah "pomagająca Federacji Rosyjskiej w ingerencji w przygotowania do wyborów parlamentarnych w Republice Mołdawii" zostanie objęta zakazem wjazdu na terytorium Polski na 5 lat.

Nowa strategia Moskwy

W tych wyborach, podobnie jak w prezydenckich przed rokiem, Rosja uczestniczy na pełnych obrotach i o ile rok temu tak zwana siatka Sora, czyli prokremlowskiego oligarchy, skupiała się bardziej na kupowaniu wyborców, to teraz w większej skali przeszła na "multitasking".

Zarówno z ustaleń mołdawskich służb, jak i śledztw dziennikarskich wynika, że moskiewskie kampanie działają wielotorowo i stanowią szeroki kompleks nielegalnie finansowanych działań - od kupowania głosów i korumpowania polityków, aktywistów, a nawet duchownych przez koordynowanie działań dezinformacyjnych w sieciach społecznościowych, publikacje fake newsów i mobilizację fabryk botów po finansowanie całych partii. Policja mówi o setkach milionów euro, które płyną różnymi nielegalnymi kanałami.

Właśnie dlatego skala ingerencji jest niemożliwa do zmierzenia, a w oczach przedstawicieli proeuropejskich władz widać obawę. Chociaż do wyborów nie dopuszczono bloku Zwycięstwo, skupiającego marionetkowe partie Ilana Sora, a jeszcze w piątek Centralna Komisja Wyborcza skreśliła z list dwie powiązane ze ściganym oligarchą partie, to dla wszystkich jest jasne, że prorosyjskie głosy przepłyną do innych graczy już rozstawionych na pozycjach.

Władze wprost ostrzegają, że ich kraj może stać się dla Rosji punktem startowym dla wtargnięcia do obwodu odeskiego. W separatystycznym, prorosyjskim regionie Naddniestrza stacjonują przynajmniej 2 tysiące rosyjskich żołnierzy. Dochodzi do tego nawet 15 tysięcy żołnierzy sił lokalnych.

W 2022 roku Mołdawia uzyskała status kandydata do członkostwa w Unii Europejskiej. W ubiegłym roku rozpoczęła negocjacje akcesyjne. Europa, a w tym Polska, wprost wspiera prodemokratyczne i prozachodnie siły.

OGLĄDAJ: Mołdawia - kraj w cieniu wojny
pc

Mołdawia - kraj w cieniu wojny

pc
Ten i inne materiały obejrzysz w subskrypcji
Czytaj także: