Protesty w Kiszyniowie. "Pozbawiają prezydenta władzy, abyśmy nie mogli walczyć z korupcją i złodziejami"

Źródło:
PAP, Reuters, newsmaker.md, Interfax

Tysiące osób domagało się w Kiszyniowie przyspieszonych wyborów parlamentarnych, wyrażając sprzeciw przeciwko obecnemu rządowi. Do udziału w wiecu wezwała prezydent elekt Maia Sandu i przywódcy kilku mołdawskich partii.

Apel Mai Sandu, przywódczyni partii Działania i Solidarności, poparło kilka partii politycznych, w tym Nasza Partia, Platforma Godność i Prawda. Zdaniem organizatorów w niedzielnym proteście wzięło udział 50 tysięcy osób.

Oglądaj TVN24 w internecie>>>

Głównym postulatem manifestujących, którzy zebrali się przed południem w centrum Kiszyniowa, jest doprowadzenie do przyspieszonych wyborów do parlamentu, który obecnie jest kontrolowany przez socjalistów prorosyjskiego Igora Dodona (formalnie nie stoi on na czele partii, gdyż pełni urząd prezydenta) w koalicji z partią Shor (założoną przez biznesmena Ilana Shora, oskarżonego o oszustwa finansowe) i deputowanymi z innych ugrupowań.

Zwolennicy rozpisania przyspieszonych wyborów argumentowali, że ze względu na zawirowania polityczne i migracje posłów obecny parlament nie odzwierciedla wyników wyborów z 2019 roku.

Zgromadzeni w centrum Kiszyniowa skandowali: "Dymisja", "Przedterminowe wybory!", "Nie poddamy się!", "Precz z Dodonem!", "Precz ze złodziejami, precz z korupcją!". Rosyjska agencja Interfax relacjonowała, że wokół gmachu rządowego ustawiły się setki policjantów, którzy nie ingerowali w działania demonstrantów.

Impuls do zwołania protestu

Bezpośrednim impulsem do zwołania protestu były wydarzenia z czwartku, kiedy większość parlamentarna w pośpiechu, z naruszeniem szeregu procedur, przegłosowała ustawy budżetowe i odebrała prezydentowi kontrolę nad służbami specjalnymi. Socjaliści wnieśli też do parlamentu ustawy, które nadają półoficjalny status językowi rosyjskiemu oraz zezwalają na retransmisję treści rosyjskich telewizji.

- Ta większość przyjmuje ustawy, które pozbawiają prezydenta władzy, abyśmy nie mogli walczyć z korupcją i złodziejami. Przepisy te mają na celu ochronę przestępczych planów złodziei - powiedziała Sandu na niedzielnym wiecu. - Pójdziemy do końca, dopóki nie oczyścimy kraju ze skorumpowanych urzędników - dodała prezydent elekt, cytowana przez agencję Reutera.

Wcześniej Sandu nazwała ustawę o służbach "uzurpacją władzy", a jej partia zapowiedziała zaskarżenie uchwalonych ustaw. W czwartek odbył się w Kiszyniowie duży protest zwolenników prezydent elekt.

Dodon walczy o swoją pozycję

Według analityków działania Dodona i socjalistów były do przewidzenia, a obecny prezydent, który 24 grudnia odchodzi z urzędu, walczy w ten sposób o swoją pozycję, między innymi próbując przekonać do siebie swoich kolegów z partii, którzy wkrótce będą wybierać na zjeździe swojego lidera.

Eksperci uważają ponadto, że działania Dodona mogą mieć na celu zademonstrowanie Moskwie, z którą jako prezydent pozostawał w bliskich relacjach, że wciąż może być adwokatem jej interesów w mołdawskiej polityce.

Maia Sandu wygrała II turę wyborów prezydenckich, która odbyła się 13 listopada, uzyskując 57,75 procent poparcia. Na Dodona zagłosowało 42,25 procent wyborców.

Autorka/Autor:tas/b

Źródło: PAP, Reuters, newsmaker.md, Interfax