Czas oczekiwania na granicy rosyjsko-gruzińskiej wynosi kilkanaście godzin - informują na Telegramie ci, którym udało się już wyjechać z kraju. Zaznaczają, że wiele zależy od tego, na jakiego pogranicznika się trafi, i wymieniają pytania, czego mogą spodziewać się opuszczający kraj. Ucieczka za granicę jest ostatnią deską ratunku dla mężczyzn, którzy w ramach mobilizacji mogą otrzymać powołanie do armii.
W ubiegłą środę prezydent Władimir Putin ogłosił w kraju "częściową mobilizację". Jak podkreślił w rozmowie z tvn24.pl były wiceszef Służby Kontrwywiadu Wojskowego płk Maciej Matysiak, takie określenie to zagrywka propagandowa, a w rzeczywistości do armii wcielony może zostać każdy zdolny do służby mężczyzna w wieku poborowym.
Już kilka godzin po wystąpieniu Putina zagrożeni powołaniem do armii mężczyźni wraz z rodzinami rzucili się w kierunku granic. Większość miejsc na pokładach samolotów lecących w kierunkach bezwizowych została natychmiastowo wyprzedana, a ceny nielicznych pozostałych w ofercie linii lotniczych biletów zaczynały się od ponad 20 tysięcy złotych. Wielu Rosjanom pozostała więc ucieczka z kraju drogą lądową.
Kilkanaście godzin w kolejce
Kolejki samochodów na granicach państw, do których Rosjanie mogą wjechać, ciągną się przez kilka kilometrów. Jednym z najpopularniejszych kierunków ucieczki jest Gruzja. Radio Wolna Europa przytacza zamieszczone na Telegramie relacje osób, którym udało się już przekroczyć granicę z tym krajem w miejscowości Verkchnii Lars.
"W rodzinie jest nas troje, w tym mój 34-letni mąż. Ani po jednej, ani po drugiej stronie o nic nas nie pytali. Czeka się bardzo długo. Stanęliśmy w kolejce o godz. 17, wjechaliśmy do Gruzji o godz. 11 następnego dnia. Byliśmy zaopatrzeni w wodę i żywność" - napisała Rosjanka, której udało się wydostać z kraju.
Inny rosyjski internauta zaznaczył, że to, czy kontrola graniczna jest szczegółowa, zależy od konkretnego pogranicznika. "Mnie o nic nie pytano. Ale w następnym okienku funkcjonariusz zadawał wiele pytań i obrażał pasażerów, oskarżając ich o opuszczanie ojczyzny w trudnym czasie. Kilku osób nie wpuścili do Gruzji. Z moich obserwacji wynika, że odsyłali co dwudziestą osobę" - dodał.
Jak wynika z informacji zamieszczonych na Telegramie, przepytywanie jednego mężczyzny opuszczającego kraj trwa nawet do 20 minut. Padają następujące pytania: o imię i nazwisko, imię ojca, datę i miejsce urodzenia, ewentualną przeszłość w armii i dotyczące jej szczegóły, a także o to, czy mężczyzna został poinformowany o mobilizacji. Pogranicznicy zarzucają też wyjeżdżającym brak patriotyzmu.
Gruzini nie chcą rosyjskich uciekinierów
Na platformie pojawiają się też praktyczne rady. "Przyjechałeś do granicy taksówką i nie wiesz, co masz teraz zrobić? Kup od nas rower, skuter albo deskę i spokojnie przekrocz granicę" - ogłasza się na Telegramie przedsiębiorczy rosyjski internauta.
Gruzini wpuszczają Rosjan, jednak zazwyczaj nie patrzą na nich zbyt przychylnie. "Martwicie się tylko o to, żeby nie zginąć w Ukrainie. Mieliście siedem miesięcy na mówienie o wojnie, ale dopóki nie zapukano do waszych drzwi, wspieraliście Putina" - zauważył jeden z gruzińskich użytkowników platformy. "Nie macie po co przyjeżdżać do Gruzji! Jedźcie do Białorusi!" - zaproponował inny internauta z Gruzji.
Radio Wolna Europa zaznacza jednak, że są i tacy Gruzini, którzy pomagają przekraczającym granicę Rosjanom. Proponują im np. nocleg czy transport w głąb kraju. Tyle że często nie jest to bezinteresowna pomoc, a czysty biznes.
Rosja: Protesty po mobilizacji
W poniedziałek portal Nowaja Gazieta.Jewropa podał, że w ciągu niecałego tygodnia od ogłoszenia mobilizacji z Rosji wyjechało 261 tysięcy mężczyzn. Dane te mają pochodzić od rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa. W ramach sprzeciwu wobec mobilizacji w wielu rosyjskich miastach odbywają się protesty, ich uczestnicy atakują komisariaty i budynki administracji państwowej.
ZOBACZ TEŻ: Słowne starcie rosyjskiego urzędnika z przeciwnikami mobilizacji. "To my jesteśmy okupantami"
Źródło: Radio Free Europe, tvn24.pl, Nowaja Gazieta.Jewropa