Amerykański sekretarz stanu Mike Pompeo przybył w środę do Korei Północnej, aby sfinalizować przygotowania do bezprecedensowego spotkania na szczycie między prezydentem USA Donaldem Trumpem a północnokoreańskim przywódcą Kim Dzong Unem.
Przedstawiciele administracji USA twierdzą, że Pompeo będzie również naciskał na władze Korei Północnej, aby uwolniły trzech przetrzymywanych tam obywateli amerykańskich. Według agencji Reutera, "jest spodziewane", iż szef amerykańskiej dyplomacji wróci z nimi do USA.
To już druga w tym roku wizyta Pompeo w Korei Północnej. Tak jak o poprzedniej, o tej też nie informowano uprzednio. Pompeo wyleciał do Pjongjangu w poniedziałek wieczorem na pokładzie rządowego samolotu. Na lotnisku w stolicy Korei Północnej witali go miejscowi urzędnicy.
Przecieranie szlaku dla Trumpa
Po raz pierwszy Pompeo udał się do Korei Północnej na spotkanie z Kimem na początku kwietnia, kiedy był jeszcze szefem CIA. Jego wizyta w Pjongjangu była początkowo utrzymywana w tajemnicy. Jej celem było przygotowanie historycznego spotkania na szczycie przywódców USA i Korei Północnej, do którego ma dojść w nadchodzących tygodniach. Według komentatorów, rozmowy Trumpa z Kimem będą dotyczyć konkretnych kroków mających doprowadzić do likwidacji północnokoreańskiego arsenału nuklearnego.
Nie wiadomo, czy uwolnienie trzech amerykańskich obywateli, więzionych w Korei, jest warunkiem historycznego spotkania na szczycie. Kim Hak Songy w maju 2017 roku został aresztowany za "podejrzane działania wymierzone w państwo". Pracował na Uniwersytecie Nauki i Technologii w Pjongjangu. Miesiąc wcześniej w stolicy Korei Północnej aresztowano Kima Sanga Doka za popełnienie "wrogich czynów kryminalnych" mających na celu "podważenie" porządku w Korei Północnej. Natomiast w marcu 2016 roku Kim Dong Chul - 62-letni obywatel USA pochodzenia koreańskiego, dostał w Korei Północnej wyrok 10 lat ciężkich robót w związku z oskarżeniem o działalność wywrotową.
Autor: mk/adso / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: White House/EPA