Rosjanie zostawili na dnie swoją flagę, Kanadyjczycy - wysłali premiera. Jednak do sporu o terytoria wokół Bieguna Północnego włącza się też Dania.
- Niezależnie od tego, ile flag się umieści i ilu premierów się wyśle, nie będzie to żaden argument - mówi duński minister nauki Helge Sander.
Od początku sierpnia kolejne państwa włączają się do sporu o potencjalnie bogate w surowce dno morskie pod Biegunem Północnym. Kanadyjczycy przeprowadzili na północy swojego kraju manewry wojskowe, a kanadyjską część Arktyki odwiedził premier Stephen Harper. Rosjanie, którzy rozpoczęli spór umieszczając swoją flagę na dnie pod Biegunem, planują kolejną misję badawczą na listopad, Duńczycy rozpoczęli własną wyprawę naukową w niedzielę, a Amerykanie zrobią to w piątek.
Naukowcy z poszczególnych państw chcą stworzyć mapy dna morskiego, które udowodnią, że grzbiet Łomonosowa - znajdujące się pod biegunem pasmo górskie - jest przedłużeniem ich uznanego terytorium.
Konwencja ONZ o prawie morza zezwala państwom sygnatariuszom na ubieganie się o prawa do terytoriów morskich znajdujących się w odległości do 200 kilometrów od terytorium kraju przez okres dziesięciu lat od podpisania konwencji.
Rosja, która ratyfikowała konwencję ONZ o prawie morza w 1997 roku, złożyła prośbę o uznanie swoich roszczeń do Arktyki w 2001 roku. Dania, która ratyfikowała dokument w 2004 roku, ma czas do 2014 roku. Konwencji nie podpisały tylko Stany Zjednoczone.
Do zainteresowanych Biegunem państw arktycznych należy jeszcze Norwegia.
Jedną z przyczyn całego zamieszania jest niewątpliwie obserwowane od kilku lat intensywne topnienie lodów Arktyki. Powoduje ono, że coraz łatwiejszy staje się dostęp do tamtejszych zasobów ropy, gazu i cennych minerałów.
Źródło: PAP, APTN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24