Miedwiediew: Nie wstydzę się wojny. W Gruzji płoną ogniska

Aktualizacja:

Gruzja chciała eliminacji ludności południowoosetyjskiej - stwierdziła w piątek rosyjska prokuratura. Konflikt na Kaukazie pokazał, że Gruzja była naprawdę w konflikcie z Rosją, a nie z separatystycznym regionem - uznało Tbilisi. Rok po wybuchu wojny obie strony przedstawiają swoją wersję wydarzeń.

Obie strony przypominają w piątek, każda na swój sposób, o wydarzeniach sprzed roku. Gruzini palili w nocy z czwartku na piątek ogniska. W Tbilisi otwarto wystawę fotograficzną, przedstawiającą ubiegłoroczną wojnę jako kontynuację rosyjskiej okupacji, datującej się od czasów carskich. Telewizja nadaje apele: "Powstrzymać Rosję" i "Walka trwa". Z kolei w stolicy Osetii Południowej - Cchinwali - zaplanowano marsz i ceremonię przy świecach.

Nie wstydzę się wojny

Głos na temat konfliktu, a w zasadzie jego następstw, zabrał też prezydent Rosji Dimitrij Miedwiediew. Podkreślił, że wbrew wszystkim głosom sprzeciwu będzie budował "pełnowymiarowe" stosunki z obiema zbuntowanymi gruzińskimi republikami: Abchazją i Osetią Południową.

Bez względu na to, czy się to komuś podoba czy nie, będziemy budowali pełnowymiarowe relacje z Osetią Południową i Abchazją. Dla nas nie jest to sprawa koniunktury, lecz podjętych decyzji, które zamierzamy wykonywać. Dimitrij Miedwiediew

- Bez względu na to, czy się to komuś podoba czy nie, będziemy budowali pełnowymiarowe relacje z Osetią Południową i Abchazją. Dla nas nie jest to sprawa koniunktury, lecz podjętych decyzji, które zamierzamy wykonywać - zadeklarował prezydent Rosji w rozmowie z autorami rosyjskiego filmu dokumentalnego "W sierpniu 2008 roku". W piątek wieczorem zostanie on wyemitowany przez telewizję NTV.

Miedwiediew wyznał też, że nie wstydzi się za decyzję o rozpoczęciu działań bojowych przeciwko Gruzji w sierpniu 2008. - Nie wstyd mi za tamten okres. Był to bardzo ważny czas w życiu naszego państwa. Dokonaliśmy wyboru. Postąpiliśmy uczciwie, z poczuciem odpowiedzialności - mówił prezydent Rosji.

Przyznał jednak, że decyzja ta nie przyszła mu łatwo. - Takie decyzje prezydent kraju musi podejmować jednoosobowo. Żadne konsultacje z kimkolwiek nie pomogą. Jest to odpowiedzialność jednego człowieka - wyznał Dimitrij Miedwiediew.

Gruzinom zabrakło honoru?

W wywiadzie dla filmowców prezydent Rosji powiedział, że "Rosja do końca liczyła, że "reżimowi w Gruzji wystarczy honoru, przyzwoitości i wewnętrznego rozsądku, by nie popełnić fatalnych błędów, które doprowadzą do ofiar w ludziach i które będą miały poważne następstwa geopolityczne". - Niestety, byliśmy w błędzie - zaznaczył.

Broń wymierzona w państwo gruzińskie

W swoim oświadczeniu rosyjska prokuratura wskazywała na przykłady łamania praw człowieka przez Gruzję w Osetiii, a także naruszenia norm prawa międzynarodowego.

Z kolei Gruzini uznali, że wojna na Kaukazie udowodniła, iż Gruzja była w rzeczywistości w konflikcie z Rosją, a nie separatystycznymi republikami, których do dziś nie uznaje społeczność międzynarodowa.

- To co nazywamy separatystami i separatyzmem stało się w rękach Rosji bronią wymierzoną w państwo gruzińskie - powiedział minister stanu ds. reintegracji Temur Iakobaszwili, który w czwartek wieczorem przedstawił raport.

Zabici i wygnani

Według rosyjskich władz w czasie ubiegłorocznego konfliktu i krótko po nim zginęło 64 rosyjskich żołnierzy i 162 południowoosetyjskich cywilów. Strona gruzińska mówi o 228 ofiarach śmiertelnych wśród swoich cywilów i 184 zabitych lub zaginionych żołnierzach.

U szczytu konfliktu dziesiątki tysięcy cywilów z obu stron musiało opuścić domy. Do Osetii Płd. nie może powrócić około 25 tys. Gruzinów; tysiące Osetyjczyków jest bezdomnych. Obrońcy praw człowieka oskarżają Gruzję o atakowanie cywilów podczas ostrzału Cchinwali, Rosję zaś o odpowiedzialność za czystki etniczne na Gruzinach dokonywane przez bojówki z Osetii Płd. i Kaukazu Północnego.

Konflikt i co dalej?

Wojna na Kaukazie rozpoczęła się z nocy z 7. na 8. sierpnia 2008 roku. Wtedy to wojska gruzińskie zgromadzona na granicy Osetii Południowej weszły na teren zbuntowanej republiki.

Na odpowiedź Rosjan nie trzeba było długo czekać - już kilka godzin później rosyjskie bomby spadły na gruzińskie miasta m.in. Gori.

Choć dysponująca ogromną przewagą Moskwa po kilku dniach wyparła Gruzinów i wygrała konflikt, to spór o Osetię Południową nie został rozwiązany. Republika ta ogłosiła niepodległość, to uznały ją tylko dwa państwa: Rosja i Nikaragua.

W ostatnich dniach, w związku ze zbliżającą się rocznicą, doszło do wzrostu napięcia na granicy w gruzińsko-osetyjskiej.

Źródło: PAP, tvn24.pl