Meksykańskie służby przeprowadziły nalot na znajdujący się w dżungli na południu kraju kompleks używany przez członków fundamentalistycznej sekty Lev Tahor. Grupa - określana mianem "żydowskich talibów" - oskarżana jest m.in. o handel ludźmi. Z kompleksu zabrano osoby nieletnie - informuje BBC. Mają trafić do krewnych w Izraelu.
Fundamentalistyczna żydowska sekta Lev Tahor (z hebrajskiego "czyste serce") jest podejrzewana o handel ludźmi. Znana jest z ekstremistycznych praktyk i narzucania swoim członkom surowego reżimu. Opowiada się za małżeństwami dzieci, wymierza surowe kary nawet za drobne wykroczenia, a od kobiet i dziewczynek, które ukończyły trzy lata, wymaga, aby całkowicie zakrywały ciało.
Z uwagi na podobieństwa fundamentalistycznych wizji świata Lev Tahor określana bywa mianem "żydowskich talibów".
Akcja policji miała miejsce w piątek rano. Funkcjonariusze weszli do kompleksu znajdującego się nieco ponad 17 kilometrów na północ od Tapachuli w stanie Chiapas, niedaleko granicy z Gwatemalą. Według źródeł zbliżonych do śledztwa, na które powołuje się BBC, dzieci szybko zostały oddzielone od reszty grupy, by uchronić je od niebezpieczeństwa, jakie mogłaby stanowić reakcja pozostałych członków sekty na zatrzymanie. Trafią do Izraela, gdzie mieszkają ich krewni.
Z Gwatemali do meksykańskiej dżungli
Przygotowując operację, meksykańska policja współpracowała z czteroosobowym zespołem wolontariuszy z Izraela, w tym byłymi agentami Mosadu (izraelskiego wywiadu). Według BBC akcję zaczęto planować dwa lata temu, gdy krewny części członków grupy poprosił o wsparcie byłego agenta.
Zespół podróżował między Izraelem a Gwatemalą, gdzie w 2014 roku przeniósł się oddział sekty. W styczniu tego roku 40-50 członków grupy nielegalnie przedostało się do Meksyku, ich obserwacja wciąż trwała. Grupa zaszyła się w dżungli na północ od Tapachuli.
W Gwatemali nad przywództwem Lev Tahor od 2018 roku ciąży sprawa porwania: dwoje dzieci - zabranych do Nowego Jorku przez matkę, która uciekła z sekty - zostało znów porwanych. Odnaleziono je w Meksyku trzy tygodnie później.
Dziewięciu członków grupy usłyszało w tej sprawie zarzuty. Czterech, w tym syn założyciela i obecny przywódca grupy Nachman Helbrans, trafiło do więzienia, jedna osoba została skazana, jednak później uwolniona po zaliczeniu aresztu na poczet kary, a kolejna ma usłyszeć wyrok w listopadzie. Dwie inne osoby czekają na proces, a kolejna jest w areszcie w Gwatemali.
Sekta prowadząca "niebezpieczny kult"
Sekta Lev Tahor została założona w Izraelu w 1988 roku przez Shlomo Helbransa, który później przeniósł się do Stanów Zjednoczonych. W 1994 roku Helbrans został skazany za porwanie i odsiedział dwa lata w więzieniu. Zmarł w 2017 roku w Meksyku w wyniku utonięcia.
Będąc pod lupą władz, licząca około 350 członków sekta Lev Tahor w ostatnich latach była zmuszona do przenoszenia się z kraju do kraju. Obecnie jej członków można znaleźć na terenie Izraela, Stanów Zjednoczonych, Macedonii Północnej, Maroka, Meksyku i Gwatemali. W tym ostatnim kraju nadal przebywa od 70 do 80 członków grupy.
Mimo że grupa jest często określana jako ultraortodoksyjna, to kieruje się własnymi zasadami, a dodatkowo została uznana przez izraelski sąd jako prowadząca "niebezpieczny kult" - przypomina BBC.
Jej przywódcy zaprzeczają, jakoby łamali lokalnie obowiązujące prawa i twierdzą, że grupa jest celem nagonki ze względu na swoje przekonania.
Źródło: BBC