Spotkanie przywódców USA i Korei Północnej, Donalda Trumpa i Kim Dzong Una w strefie zdemilitaryzowanej na granicy obu Korei, miało w większej mierze wymiar symboliczny niż merytoryczny - oceniają w poniedziałek amerykańskie dzienniki "Wall Street Journal" i "New York Times".
Podczas zakończonego w sobotę szczytu G20 w Osace uwidoczniły się dwie cechy, na które Donald Trump stawia w polityce zagranicznej: dyplomacja osobista i umiejętność robienia show - ocenia w artykule redakcyjnym "Wall Street Journal".
Symboliczne spotkanie
"WSJ" pisze, że najbardziej sensacyjnym działaniem Trumpa było zaproszenie za pośrednictwem mediów społecznościowych przywódcy Korei Północnej do strefy zdemilitaryzowanej między obiema Koreami. Spotkanie w większej mierze miało wymiar symboliczny niż merytoryczny - ocenia "WSJ".
Jak dodaje gazeta, Trump liczy na to, że pochlebstwa i osobiste zaangażowanie mogą przekonać Kima do rezygnacji z broni nuklearnej, a dyplomacja w strefie zdemilitaryzowanej przynajmniej na razie zmniejsza ryzyko kolejnych testów nuklearnych Pjongjangu.
Jako bardziej owocne "WSJ" określa uzgodnienia Trumpa z przywódcą Chin Xi Jinpingiem na temat wznowienia dwustronnych rozmów. Trump poinformował, że powstrzyma się od nałożenia kolejnych ceł na chińskie towary oraz zgodził się na to, by amerykańskie firmy sprzedawały produkty koncernowi Huawei. "Zawieszenie broni przynajmniej wstrzymuje eskalację, która przyniosłaby szkody gospodarkom obu krajów" - pisze dziennik.
"Arcydzieło aktorstwa"
Niedzielne spotkanie z Kimem było "arcydziełem aktorstwa, pewnego rodzaju spektaklem dla telewizji, które Trump szczególnie sobie ceni" - uważa z kolei "New York Times". Dziennik zaznacza, że na długo przed sobotnim zaproszeniem Kima na spotkanie w strefie zdemilitaryzowanej, w administracji Trumpa pracowano nad kształtem nowej koncepcji działań wobec Pjongjangu, która miałaby stworzyć podstawy do rozpoczęcia kolejnej rundy negocjacji. Koncepcja ta zakłada "nuklearne zamrożenie", ugruntowujące w istocie status quo i po cichu akceptujące Koreę Północną w charakterze państwa nuklearnego. Jak przypomina nowojorska gazeta, członkowie administracji często podkreślają, że nigdy nie poparliby tego rozwiązania. Ta koncepcja znacznie odbiega od początkowych obietnic Trumpa w sprawie rozwiązania problemu północnokoreańskiego programu nuklearnego, ale może dać mu odpowiedź na padające pod jego adresem słowa krytyki w czasie kampanii wyborczej. Krytycy podkreślają, że Kim Dzong Un zwodzi amerykańskiego prezydenta, dając mu obrazki, których ten pożąda, i nie realizując prawdziwych ustępstw. Do kampanii wyborczej przed wyborami w 2020 roku odnosi się też "WSJ", oceniając, że prezydent poszukuje sukcesu w polityce zagranicznej. Wdrożenie nowej koncepcji mogłoby zapobiec zwiększaniu nuklearnego arsenału Pjongjangu, jednak nie skutkowałoby - przynajmniej w najbliższej przyszłości - rozbrojeniem już istniejącego ani nie ograniczyłoby jego potencjału rakietowego - zaznacza "NYT". Administracja Trumpa wciąż podkreśla, że jej celem jest pełna denuklearyzacja Korei Północnej.
"Dziś jesteśmy dużo bezpieczniejsi"
Ograniczone oczekiwania Trumpa mogą zazębiać się z planami Kima. Północnokoreański przywódca utrzymuje, że chce zniesienia wszystkich sankcji nałożonych na swój kraj, jednak - jak uważają niektórzy eksperci - z zadowoleniem przyjąłby nawet częściowe ich anulowanie.
Trump podkreśla, że sama jego przyjaźń z Kimem to dyplomatyczny sukces. W niedzielę prezydent zapewnił, że "ogromne zagrożenie" ze strony Korei Północnej, które odziedziczył obejmując urząd, zostało zażegnane. - Dziś jesteśmy dużo bezpieczniejsi - mówił przed spotkaniem z prezydentem Korei Południowej Mun Dze Inem.
Pojawia się pytanie: czy Trumpowi naprawdę zależy na pełnej denuklearyzacji, czy - jak twierdzą niektórzy krytycy - jest on w znacznej mierze zainteresowany iluzją postępu, by prezentować się przed wyborcami jako rozjemca - pisze "NYT".
Autor: momo/adso / Źródło: PAP