Mimo że są w jednej koalicji rządzącej, wzajemnie oskarżają się o polityczne zabójstwa. Na ulice nepalskiej stolicy wyszły tysiące zwolenników komunistów (marksistów-leninistów), by oskarżyć komunistów (maoistów) o zlecanie morderstw na swoich krytykach.
Chodzi o sprawę, która zelektryzowała Nepal na początku tego tygodnia. Miejscowe media poinformowały, że znaleziono ciała dwóch młodych mężczyzn. Spekulowały także, że zwłoki zakopała policja, a ofiary miały być zatrzymane w ubiegłym miesiącu przez członków Młodzieżowej Maoistowskiej Ligi Komunistycznej (młodzieżówki rządzącej maoistowskiej Komunistycznej Partii Nepalu).
Popierali marksistów, więc zginęli?
Zabici popierali Komunistyczną Partię Nepalu (zjednoczoną marksistowsko-leninowską), drugą co do wielkości partię komunistyczną Nepalu.
Należy ona co prawda do koalicji rządzącej, ale stosunki między dwoma ugrupowaniami trudno nazwać partnerskimi. Co jakiś czas dochodzi do konfliktów, m.in. na tle kontroli nad związkami zawodowymi.
W stolicy wszystko stanęło
Do tego dochodzą oskarżenia pod adresem Ligi o przemoc i zastraszanie przeciwników, którym maoiści jednak konsekwentnie zaprzeczają.
Mimo tych zapewnień, rodziny ostatnich ofiar politycznej przemocy postanowiły zorganizować protest na ulicach Katmandu. Zażądali wstrzymania transportu oraz zamknięcia sklepów i szkół, protestując przeciwko zabójstwom i domagając się odszkodowań. Przemaszerowali ulicami, skandując antymaoistowskie hasła.
Kilka samochodów, które usiłowały wyjechać na ulicę mimo protestu, uszkodzono. - Wszystko stanęło i ulice są puste - skomentował bezradnie jeden ze stołecznych policjantów.
Młoda republika w opałach
W maju tego roku w Nepalu proklamowano republikę, co zakończyło trwającą 240 lat hinduistyczną monarchię w tym kraju. Było to możliwe dzięki rozejmowi, jaki w 2006 roku główne partie polityczne zawarły z walczącymi od lat o zniesienie monarchii maoistowskimi rebeliantami.
Źródło: PAP