Malezyjska opozycja boi się wyborów

Aktualizacja:

Około 500 demonstrantów z okrzykami "Allach jest wielki" i "Ratujcie Malezję" przeszło ulicami Kuala Lumpur w proteście przeciwko obowiązującej ordynacji wyborczej. Policja użyła siły.

Uczestnicy protestu - zorganizowanego z inicjatywy opozycji, a uznanego przez władze za nielegalny - zamierzali zebrać się w rejonie meczetu w Kuala Lumpur i stamtąd przejść na główny plac miasta - Niepodległości. Z planów jednak nic nie wyszło.

Policja, wspierana z powietrza przez śmigłowce, brutalnie udaremniła bowiem marsz - użyła armatek wodnych i pocisków z gazem łzawiącym. Część atakowanych demonstrantów schroniła się w meczecie Masjid Jamek w centrum miasta, które zostało praktycznie całkowicie odcięte przez służby bezpieczeństwa.

Inicjatorami protestu było 26 partii opozycyjnych, a także około 70 organizacji pozarządowych, które domagają się zmiany ordynacji przed planowanymi na przyszły rok wyborami parlamentarnymi. Luźny sojusz o nazwie "Bersih" (Przejrzystość) domaga się przede wszystkim zniesienia możliwości głosowania listownie, które zdaniem opozycji jest polem do wyborczych nadużyć.

W przeddzień demonstracji premier Malezji Abdullah Ahmad Badawi zapowiedział, że władze "nie będą tolerować jakichkolwiek ulicznych demonstracji".

Źródło: PAP