Prezydent do bezrobotnego: przejdę przez ulicę i znajdę panu pracę


Z mieszanymi ocenami spotkała się weekendowa wypowiedź prezydenta Emmanuela Macrona. W czasie dnia otwartego w Pałacu Elizejskim przekonywał on bezrobotnego, że gdyby ten naprawdę chciał, bez trudu znalazłby sobie pracę.

Mimo spadających sondażowych notowań - poparcie dla prezydenta Francji obniżyło się do 31 procent z ponad 60 procent otrzymywanych wkrótce po ubiegłorocznych wyborach - Emmanuel Macron wydaje się przekonany, że mówienie "brutalnej prawdy" jest dobrze przyjmowane przez obywateli - ocenia agencja Reutera. Kolejny przykład prezydenckiej szczerości - jak chcą jedni lub niefrasobliwości - jak oceniają inni przyniosło weekendowe spotkanie państwa Macronów z osobami zwiedzającymi Pałac Elizejski w ramach dni otwartych dla uczczenia Europejskich Dni Dziedzictwa.

Prezydent doradził Montparnasse

Wśród gości pałacu, z którymi rozmawiał 40-letni prezydent, był 25-letni bezrobotny, który poskarżył się, że jest wykwalifikowanym ogrodnikiem i ma wielkie trudności ze znalezieniem pracy. Macron zapytał najpierw, czy mężczyzna próbował zdobyć posadę w restauracji lub hotelarstwie. Gdy jego rozmówca pokręcił przecząco głową, prezydent oświadczył: - Gdyby pan był naprawdę zainteresowany i zmotywowany, to w hotelarstwie, kawiarniach, restauracjach, nawet w budownictwie... nie ma takiego miejsca, gdzie ludzie nie mówią mi, że potrzebują pracowników.

Jak podkreślają świadkowie, Macron mówił stanowczo, ale grzecznie.

- Szczerze. Hotele, kawiarnie, restauracje... Gdybym przeszedł przez ulicę, coś bym panu znalazł. Oni po prostu potrzebują ludzi, którym chce się pracować - przekonywał prezydent. Doradził, by bezrobotny rozejrzał się w okolicy Montparnasse, popularnej wśród turystów dzielnicy Paryża.

Gafa czy unikanie pustosłowia

Francuskie media określiły tę wypowiedź jako "najnowszą gafę" prezydenta Macrona. Przypomniano mu, że w przeszłości nazywał ludzi "próżniakami", krytykował strajkujących za "wzniecanie cholernego zamieszania" i zganił pewnego chłopca za to, że zbyt poufale się do niego odezwał.

Członkowie rządu w poniedziałek stanęli w obronie Macrona. Przekonywali, że mówienie prosto z mostu jest tym, czego oczekują wyborcy bardziej niż kluczenia i częstego w polityce populistycznego pustosłowia, po francusku zwanego "langue de bois".

- Gdyby rozmawiał z tym mężczyzną i powiedział do niego "to okropne, proszę mi dać swoje CV, odezwiemy się do pana", to byłby całkowicie "langue de bois" - ocenił minister wydatków publicznych Gerald Darmanin w rozmowie z radiem RTL. Podobne opinie wyrazili ministrowie finansów, edukacji i środowiska. Zaznaczali, że reformy gospodarcze Macrona - te już wdrożone i te, które wkrótce ruszą - mają ułatwiać przekwalifikowanie osób bezrobotnych, by mogły znaleźć zatrudnienie w nowych dla siebie dziedzinach.

Wybiórcze bezrobocie

Christophe Castaner, przewodniczący partii Macrona - En Marche! - także ocenił słowa głowy państwa jako właściwe. - Wolę prezydenta, który mówi wprost - stwierdził.

Stopa bezrobocia we Francji wynosi około 9 procent, a mobilność na rynku pracy jest stosunkowo niewielka. Pewne sektory cierpią na chroniczny niedobór pracowników, podczas gdy w innych o posadę jest tradycyjnie bardzo trudno.

Autor: rzw / Źródło: Reuters