Rośnie liczba ofiar po wybuchu w luksusowym hotelu Saratoga w centrum Hawany. Według raportu kubańskiego resortu zdrowia w wyniku eksplozji zginęło 31 osób. Wcześniej informowano, że nie żyją co najmniej 22 osoby, a ponad 70 zostało rannych.
Wśród 31 zabitych po eksplozji, która zniszczyła w piątek pięciogwiazdkowy hotel Saratoga w Hawanie są cztery osoby niepełnoletnie, a także kobieta w ciąży.
Spośród 24 hospitalizowanych osób, które odniosły obrażenia, siedem jest w stanie krytycznym, sześć w stanie ciężkim, a 11 w stanie lżejszym - wynika z informacji przekazanych przez kubański resort zdrowia.
Hotel Saratoga przechodził renowację i miał był w najbliższych dniach otwarty na inaugurację sezonu turystycznego po pandemii COVID-19.
Wybuch był tak silny, że zniszczył prawie całkowicie zabytkowy dziewiętnastowieczny budynek, którego frontowa ściana legła w gruzach. Zniszczonych zostało wiele zaparkowanych w pobliżu samochodów.
Natychmiast po eksplozji policja otoczyła kordonem sąsiednie budynki i ewakuowała położoną w pobliżu szkołę.
Prezydent Kuby: przyczyną tragiczny wypadek
Prezydent Kuby Miguel Diaz-Canel, który udał się na miejsce wybuchu, powiedział, że w hotelu nie doszło do wybuchu bomby, nie był to też atak terrorystyczny a przyczyną eksplozji "był tragiczny wypadek".
Państwowa telewizja poinformowała, że w hotelu był jedynie jego personel. Według telewizji wybuch spowodowała ciężarówka dowożąca płynny gaz w butlach, ale nie wiadomo, co spowodowało jego zapalenie.
W hotelu w przeszłości mieszkało wielu celebrytów, między innymi Madonna, Beyonce i Mick Jagger, którzy odwiedzali Kubę w okresie pewnej odwilży w stosunkach między Hawaną i Waszyngtonem za prezydentury Baracka Obamy.
Źródło: PAP