W kilku miastach Kuby doszło w niedzielę do antyrządowych demonstracji. W kraju pogrążonym w ogromnym kryzysie, gdzie wystąpienia przeciw komunistycznej władzy są mimo to rzadkością, zebrani krzyczeli o "wolności". Prezydent Miguel Diaz-Canel wezwał "wszystkich rewolucjonistów" do "dania odporu przeciwnikom rewolucji". O wywołanie protestów oskarżono Stany Zjednoczone.
Kuba przeżywa najgłębszy od 30 lat kryzys gospodarczy. Sytuację na wyspie dodatkowo pogarsza pandemia COVID-19. Agencja Reutera napisała, że tysiące Kubańczyków wyszło w niedzielę na ulice, aby wyrazić frustrację z powodu ograniczeń pandemicznych, tempa szczepień przeciwko COVID-19 i zaniedbań rządu. Uczestnicy demonstracji wznosili między innymi okrzyki "Wolność" i "Precz z dyktaturą".
Policja i wojsko nie interweniowały
Pierwszą, położoną niedaleko Hawany miejscowością, z której nadeszły relacje z demonstracji, było oddalone o 33 kilometry od stolicy kraju osiedle San Antonio de los Banos. Słychać tam było okrzyki kilkuset uczestników: "Nie boimy się!" i zbiorowy śpiew pieśni ułożonej przez opozycyjnego barda kubańskiego "Patria y Vida" - "Ojczyzna i życie" , która jest dziś odpowiedzią kubańskich opozycjonistów na historyczne zawołanie "Patria o Muerte" - "Ojczyna albo śmierć" rewolucjonistów Fidela Castro. Podczas protestów nie odnotowano poważniejszych incydentów. Policja i wojsko nie interweniowały.
Demonstracje przeciwko polityce rządu odbywały się w dniu, w którym na Kubie zarejestrowano kolejny rekord zachorowań na koronawirusa - 6923 nowe przypadki, a zmarło 47 osób. Łączna liczba śmiertelnych, potwierdzonych przypadków to 1537. Uczestnicy demonstracji protestowali przeciwko brakom w zaopatrzeniu w żywność i artykuły pierwszej potrzeby. Sytuację szybko pogarsza spadająca ze względu na pandemię liczba zagranicznych turystów oraz kryzys gospodarczy w Wenezueli, która jest dla Kuby głównym dostawcą ropy naftowej.
"Wzywamy wszystkich rewolucjonistów"
Prezydent Kuby i szef Partii Komunistycznej Miguel Diaz-Canel wezwał w niedzielnym wystąpieniu telewizyjnym zwolenników rządu, aby również wyszli na ulice i "dali odpór" przeciwnikom rewolucji. - Wzywamy wszystkich rewolucjonistów, wszystkich komunistów, aby ruszyli na ulice i pojawili się w miejscach tych wszystkich prowokacji - apelował Diaz-Canel. Kubański przywódca oświadczył, że to Stany Zjednoczone odpowiedzialne są za niedzielne zamieszki.
"Rewolucja kubańska - będziemy jej bronić za wszelką cenę!" - napisał na Twitterze wiceminister spraw zagranicznych Kuby Gerardo Penalver.
""Stany Zjednoczone (...) potępiają wszelkie akty przemocy"
Doradca prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego Jake Sullivan ostrzegł w niedzielę władze Kuby przed użyciem przemocy wobec "pokojowych demonstrantów". "Stany Zjednoczone wspierają wolność słowa i zgromadzeń na Kubie i zdecydowanie potępiłyby jakiekolwiek akty przemocy wymierzone w pokojowych demonstrantów, którzy korzystają ze swoich podstawowych praw" – podkreślił na Twitterze Jake Sullivan.
Źródło: PAP