- Barack Obama i jego sekretarz stanu John Kerry byli wymarzoną drużyną dla Kremla, ale teraz opcja jest jeszcze lepsza. To ktoś, kto uważa, że USA powinny odizolować się od świata - mówi Konstantin von Eggert, analityk polityczny z Moskwy. Tą osobą jest Donald Trump, któremu gorąco kibicuje Władimir Putin.
Obraz wyłaniający się rosyjskich mediów kontrolowanych przez władze jest jasny. Trump jest bezkompromisowym, niezależnym i odważnym politykiem, który na dodatek lubi Władimira Putina. Jeśli zostanie prezydentem, to zakończy udział USA w wojnach na świecie i być może zniesie sankcje nałożone na Rosję. Na drugim biegunie jest Hillary Clinton, najpewniejsza kandydatka Partii Demokratycznej w nadchodzących wyborach prezydenckich. Ona jest podstępnym podżegaczem wojennym chodzącym na pasku kompleksu wojenno-zbrojeniowego.
Stanowisko wyrażane przez media
Oficjalnie Kreml nie zajmuje w tej kwestii stanowiska, zapewne nie chcąc palić żadnych mostów wobec niepewności co do tego, kto wygra wybory. Sam Władimir Putin jedynie zdawkowo nazwał Trumpa „bardzo utalentowanym”. Szef komitetu ds. zagranicznych w Dumie stwierdził natomiast, że amerykański milioner "byłby wart” tytułu człowieka roku w USA. Kogo Kreml wolałby w Białym Domu jest jednak jasne, biorąc pod uwagę to, jak przekaz płynący z mediów państwowych zawsze jest zbieżny z poglądami władz. Słynący z nacjonalizmu i wrogości wobec USA popularny prezenter telewizyjny Dmitrij Kiseliow z afektacją nazywa Trumpa „Donaldem”. Dowodzi przy tym, że establishment Partii Republikańskiej chce ukrócić jego kandydaturę, zawierając tajne porozumienie z demokratami. Wszystko rzekomo przez to, że Trump lubi Rosję.
On nie pasuje partyjnym elitom. On zazwyczaj dzielą budżet państwa między siebie, zastraszając ludzi Rosją. Jednak Trump jest gotowy znaleźć wspólny język z Putinem. Dlatego nie chcą go jako kandydata i nawet traktują go jako zagrożenie. Dmitrij Kiseliow
- On nie pasuje partyjnym elitom. Oni zazwyczaj dzielą budżet państwa między siebie, zastraszając ludzi Rosją. Jednak Trump jest gotowy znaleźć wspólny język z Putinem. Dlatego nie chcą go jako kandydata i nawet traktują go jako zagrożenie - dowodził Kiseliow.
Spiskujący przeciw Trumpowi establishment
Anglojęzyczna telewizja Kremla Russia Today również komplementuje miliardera, choć oficjalnie zapewnia, że nie wspiera żadnego z kandydatów. Trumpa określa jednak jako „świeżego” oraz „charakterystycznego” i sugeruje, że to on jest prawdziwym faworytem amerykańskich wyborców, przeciw czemu mają potajemnie działać partyjne elity. - Czy amerykańskie wybory naprawdę można nazwać demokratycznymi, jeśli establishment partyjny działa wbrew powszechnej woli wyborców? - pytał w RT Peter Lavelle, amerykański dziennikarz pracujący dla rosyjskiej stacji. - Wydaje się, że miliony wyborców zostaną pozbawione swojego prawdziwego wyboru - dodał.
Kreml uradowany
Eksperci tłumaczą, że miłość Kremla i jego mediów do Trumpa jest zrozumiała. Rosyjskie przywództwo ma być przekonane, że pod jego rządami USA ostro skręciłyby w kierunku izolacjonizmu, zostawiając Moskwie wolne pole do działania na świecie. - Na Kremlu wprost nie mogą uwierzyć w swoje szczęście - stwierdził Konstantin von Eggert, analityk polityczny z Moskwy. - Przez ostatnie dwa lata ciągle słyszymy z zachodnich mediów samą krytykę pod adresem Rosji - mówi natomiast Wiktoria Żurawlewa, inny moskiewski ekspert ds. relacji z USA. - Więc kiedy wreszcie słyszymy coś, co nie jest krytyką a wręcz głosem przyjaznym, to myślimy: „Dzięki Bogu! Jest z kim rozmawiać. To Donald Trump” - mówi Rosjanka. Według Żurawlewej Trump i Putin mają wiele wspólnego: - Obaj są wolni od uprzedzeń, pragmatyczni i mówią, co myślą. Drugi potencjalny kandydat w wyborach prezydenckich, Hillary Clinton, jest znacznie mniej w stylu Moskwy. Gdy sprawowała w latach 2009-2013 urząd sekretarza stanu, wyraźnie dała się poznać jako osoba mało przyjazna wobec Rosji. - Zdecydowanie nie chcemy Clinton - powiedział agencji Reutera anonimowy rosyjski urzędnik. - Ona nie jest przyjacielem Rosji - dodał.
- Trump jest pierwszym od 20 lat reprezentantem amerykańskiej elity, który komplementuje Rosję. On zniszczy Amerykę, taką jaką znamy. Nie mamy tu nic do stracenia - stwierdził na Twitterze Konstantyn Rykow, uznawany za opłacanego przez Kremla PR-owca kierującego działaniami internetowych „trolli” Rosji.
Autor: mk//gak / Źródło: Reuters