Były szef BBN gen. Stanisław Koziej ocenia, że ludzie, którzy wystrzelili pocisk z systemu Buk, nie chcieli strącić samolotu pasażerskiego, a ukraiński wojskowy. Gość programu "Świat" w TVN24 Biznes i Świat komentował wtorkowy raport holenderskich władz nt. zeszłorocznego zestrzelenia boeinga malezyjskich linii lotniczych nad wschodnią Ukrainą.
Holenderski urząd ds. bezpieczeństwa (OVV) opublikował we wtorek długo oczekiwany raport ws. lotu MH17. Eksperci ustalili, że samolot został zestrzelony przez wyprodukowaną w Rosji rakietę Buk wystrzeloną z terenów wschodniej Ukrainy. W lipcu 2014 r. kiedy doszło do zdarzenia, tereny te były pod kontrolą wspieranych przez Rosję separatystów.
Rząd Ukrainy obwinia o zestrzelenie Rosję, a Rosja - Ukrainę. Zdaniem Moskwy, nie da się ustalić czyj to był pocisk. Jeszcze wcześniej Rosjanie sugerowali, że boeinga zestrzelił ukraiński myśliwiec - co holenderscy eksperci wykluczyli.
"Wypadek przy pracy"
OVV nie wskazało, kto zestrzelił samolot, gdyż nie mieści się to w jego uprawnieniach. Także gen. Stanisław Koziej, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, wstrzymał się z jednoznacznym stwierdzeniem kto to zrobił. Wyraził jednak zdanie, że "jest większa szansa na udowodnienie, że to Rosjanie".
- Moim zdaniem, to była próba zestrzelenia samolotu ukraińskiego - ocenił gen. Koziej. W czerwcu ubiegłego roku separatyści zestrzelili ukraiński wojskowy Ił-76, a w maju - helikopter ukraińskich sił zbrojnych, Mi-8.
- To jest moja intuicyjna ocena - że to był wypadek przy pracy. Brak zachowania ostrożności - powiedział generał, podkreślając że nie ma dowodów na swoje słowa.
W ocenie byłego szefa BBN, "trwa wojna informacyjna wokół tej zbrodni" i "to, że Rosjanie dezinformują opinię publiczną, widać gołym okiem".
- Nie sądzę, by Rosja była zainteresowana, by wykryć sprawców - mówił gen. Koziej. - Bez współpracy z Rosją nie uda się ustalić imiennie kto strzelał - dodał.
Generał uznał, że trudno będzie postawić przed sądem sprawców. Jak jednak ocenił, możliwe jest udowodnienie, bez konieczności współpracy z Rosją, że boeinga nie zestrzelili Ukraińcy.
MH17 a sprawa polska
Gen. Koziej został zapytany, czy w kontekście informacji przedstawionych przez holenderskich ekspertów są podstawy do tego, by wznowić badanie okoliczności katastrofy smoleńskiej.
- Nie widzę żadnych przeciwwskazań, żeby taką międzynarodową komisję powołać, ale tego nie mogą wymagać politycy - odpowiedział. Uznał, że tylko eksperci wskazujący na "niewykorzystane informacje", mogliby o to wnioskować.
Według raportu końcowego Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego przyczyną wypadku tupolewa było „zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, przy nadmiernej prędkości opadania, w warunkach atmosferycznych uniemożliwiających wzrokowy kontakt z ziemią i spóźnione rozpoczęcie procedury odejścia na drugi krąg".
- Wierzymy lub nie wierzymy w wyniki naszej komisji, która przedstawiła wnioski. Ja nie mam żadnych podstaw, żeby nie wierzyć w wiedzę naszych fachowców - stwierdził były szef BBN. - Ale jeśli pojawiają się jakieś wątpliwości, to trzeba je sprawdzić - dodał.
Żal i pretensje
Generał Stanisław Koziej został również spytany o nie sprowadzenie wraku smoleńskiego do Polski. Wrak tupolewa wciąż jest w Rosji - oficjalnie dlatego, że rosyjskie śledztwo jeszcze się nie skończyło.
- Mam żal i pretensję do nas wszystkich - stwierdził, odpowiadając na pytanie. - To jednak były przeszkody polityczne - zaznaczył.
- Rosja widziała, jak my się w Polsce wewnętrznie o to kłócimy i że im dłużej będą utrzymywać taką sytuację, tym my się bardziej będziemy wyniszczać - ocenił były szef BBN. - Nasz spór to dla nich podarunek - dodał.
Autor: fil//gak / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 BiŚ