Kierowcy ciężarówek zatrzymanych przy porcie w Dover i okolicach wskutek zamknięcia przez Francję granicy, obawiają się, że nie zdążą wrócić do domu na święta - opisuje brytyjski "The Guardian". W kolejkach stoją w większości kierowcy z Europy Środkowo-Wschodniej, w tym z Polski. W sprawie otwarcia granic rozmawiali we wtorek brytyjski premier Boris Johnson i francuski prezydent Emmanuel Macron.
W związku z rozprzestrzeniającym się w południowo-wschodniej Anglii nowym szczepem koronawirusa Francja ogłosiła w niedzielę, że nie tylko wstrzymuje połączenia pasażerskie z Wielkiej Brytanii, ale także transport towarowy.
Decyzja spowodowała wielokilometrowe korki na autostradzie M20 prowadzącej do Dover, gdzie znajduje się główny port promowy oraz wjazd do tunelu pod kanałem La Manche. Wprawdzie ładunki nadal mogą być wwożone do Wielkiej Brytanii, ale kierowcy raczej nie chcą wjeżdżać nie mając pewności, kiedy granica zostanie ponownie otwarta.
Z powodu decyzji władz francuskich na kontynent nie może wrócić nawet kilkanaście tysięcy kierowców. Wielu z nich pochodzi z krajów Europy Środkowo-Wschodniej, w tym z Polski. Jak szacuje branża transportowa, około 80 procent kierowców ciężarówek jeżdżących po Wielkiej Brytanii jest zatrudnionych przez firmy z Unii Europejskiej. BBC opisuje, że w kolejce do portu stanęło 945 ciężarówek.
Zdążyć przed Bożym Narodzeniem
Brytyjski dziennik "The Guardian" opisuje, że kierowca Daniel z Rumunii czekał od czterech godzin w hrabstwie Kent w vanie pełnym cylindrów drukarskich, które miał dostarczyć w poniedziałek z Gillingham do Nancy we Francji. - Nie wiem, kiedy będę mógł dostać się na prom. Robię tę trasę co tydzień i jest coraz gorzej. Dwa lub trzy miesiące temu było OK. Teraz jest za dużo czekania - powiedział gazecie.
- Myślę, że po 1 stycznia niewiele osób przyjdzie, bo to takie trudne. Straciłem tu jeden dzień. Myślę, że nie wrócę w styczniu, dokumenty celne sprawią, że będzie to jeszcze trudniejsze. Przyjeżdża tu przynajmniej 6000 czy 7000 ciężarówek. Wyobraź sobie 6000 lub 7000 ciężarówek sprawdzanych przez celników. Na sprawdzenie dokumentów celnych jednej ciężarówki potrzeba 15 minut. To zbyt trudne - opisał.
Kierowca relacjonował w poniedziałek, że firma, w której jest zatrudniony, wysłała mu wiadomość, że Francja może pozwolić na wwóz ładunków z Wielkiej Brytanii w ciągu kilku godzin. - Może więc będę mógł pojechać, ale nie sądzę. Muszę dostać się do Francji, a potem do domu, ale z Bożym Narodzeniem może być problemem. Oficer w porcie mówi, że może to potrwać dwa dni - przyznał.
Coraz mniejsze nadzieje na powrót na powrót do domu na święta miał także 55-letni Stanisław Olbrich z południowej Polski. Gdy zamknięto przeprawę, utknął na parkingu dla ciężarówek w Ashford, około 30 kilometrów od Dover, na którym stoi jeszcze około 200 innych.
- To dla mnie bardzo trudne, że mnie jestem poza domem, moje szanse na powrót do domu na święta spadają - mówił. Zwrócił uwagę, że "Polakom bardzo trudno jest być w Boże Narodzenie poza domem".
Valter, kierowca ze Słowenii, który regularnie dostarcza ubrania z Mediolanu do Londynu, komentował, że nigdy nie widział takich opóźnień. Po dostawie do Londynu czekał w Dover w ciężarówce już od sześciu godzin. Na pytanie, kiedy spodziewa się ruszyć, tylko wzrusza ramionami. - Nie chcę czekać, ale co możesz zrobić? - pytał.
Zarejestrowana w Niemczech ciężarówka, ale kierowana przez Tomasza z Polski była jedną z około 30 zaparkowanych na parkingu Airport Cafe w Sellindge, niedaleko Ashford. - To jest szaleństwo. Czekam tu cały dzień. Chcę wrócić dziś wieczorem do domu. Właśnie rozmawiałem z żoną i powiedziałem jej, że nie mogę jechać, bo Francuzi zamknęli granicę. Nie jest szczęśliwa. To duży problem. Mam nadzieję wrócić do domu, ale wciąż czekam na informacje - powiedział "Guardianowi".
Na wprowadzanie ograniczeń w ruchu pasażerskim z Wielką Brytanią zdecydowało się już wiele krajów. W Polsce zakaz lotów z Wielkiej Brytanii obowiązuje od północy z poniedziałku na wtorek.
Rozmowy i uzgodnienia w sprawie granic
W sprawie otwarcia granic rozmawiali we wtorek brytyjski premier Boris Johnson i francuski prezydent Emmanuel Macron. Clement Beaune, francuski minister do spraw europejskich, na którego powołuje się BBC, przekazał, że decyzja ma być niedługo ogłoszona, a uzgodnione środki mają zacząć obowiązywać od środy. Nie podano więcej szczegółów.
Źródło: PAP, tvn24.pl, BBC