Od wtorku w Wielkiej Brytanii stopniowo otwierają się szkoły. Podobnie dzieje się w Niemczech. Wizje, jak chronić uczniów i kadrę są różne - co kraj, to inne pomysły i inne problemy. Materiał magazynu "Polska i Świat".
W większości krajów Europy organizacja nauki w dobie koronawirusa jeszcze trwa, bo i wciąż trwają wakacje. Do szkół wróciły już dzieci w Wielkiej Brytanii. Nowy rok już się zaczął w części niemieckich szkół. Pierwsza lekcja w czasie pandemii jest o zasadach bezpieczeństwa, ale restrykcje są różne, bo decyzję podejmują i landy, i szkoły. - Obowiązek noszenia maseczek brzmi rozsądnie, ale to musi być część ogólnej koncepcji, a za nią odpowiadają kraje związkowe – wyjaśnia Urlike Demmer, zastępca rzecznika rządu Niemiec.
W Nadrenii Północnej Westfalii zakrywanie w szkołach ust i nosa to obowiązek bez wyjątków, w Szelzwiku-Holsztynie to zalecenie. W Berlinie maseczki muszą być na korytarzach, ale nie w klasach. Dyrektorka jednej ze szkół w stolicy Niemiec, Karina Hehniche zwraca uwagę dzieciom wchodzącym do szkoły, by zakładały maseczki.
Rodzice jednak martwią się, bo wszystkie dzieci siedzą obok siebie. Wystarczy, że jedno przyjdzie z wirusem i każde będzie mogło się zakazić. Uważają, że maseczki na korytarzach to za mało. Dyrekcja szkoły Graues Kloster w Berlinie też ma obawy. Tu maseczki obowiązują non stop. - To niepoważne, żeby nie nosić maseczek w klasach, gdzie wszyscy są w stałym kontakcie, bo uczniowie podchodzą do tablic, a nauczyciele do ławek – uważa dyrektorka szkoły, Annette Martinez.
"Zabrakło czasu na przygotowania. Wszystko dzieje się w pośpiechu"
W wielu landach nauczyciele przed rozpoczęciem pracy mają testy na koronawirusa. Są próby zmniejszania klas lub tworzenia stałych grup i opiekunów. Rodzice do szkoły wchodzić nie mogą, a uczniowie przed wejściem na lekcje muszą dezynfekować ręce. Każda klasa ma wyznaczoną porę obiadu.
- W berlińskich szkołach nie ma jeszcze regularnych lekcji wychowania fizycznego i muzyki. Na samym początku będą na dworze – mówi Kinga Mazur, nauczycielka pracująca w szkole w Berlinie. Nauczyciele mówią, że starają się by było bezpiecznie, ale problemem są czas i pieniądze. - Zabrakło czasu na przygotowania. Wszystko dzieje się w pośpiechu. Martwi mnie to. Potrzebujemy spokoju i planu, żeby zapewnić wspaniałą szkołę – podkreśla Caroline Treier, dyrektorka szkoły protestanckiej w Berlinie.
Tymczasem dwie szkoły w Meklemburgii-Pomorzu Przednim już nie zdały egzaminu. W jednej chory był uczeń, w drugiej nauczycielka. Wszystkich obecnych wysłano na kwarantannę, a ledwo otwarte placówki zamknięto.
Źródło: TVN24