Dramat zakażonego lekarza i jego rodziny. "Testy robi się tylko tym, których objawy wskazują na chorobę płuc"

Źródło:
TVN24
Ratując cudze życia - narażają swoje
Ratując cudze życia - narażają swoje
TVN24
Ratując cudze życia - narażają swojeTVN24

Mimo swojej fachowej wiedzy nie mogą liczyć na szybką diagnozę. Maria Mikołajewska spotkała się z włoską lekarką, której mąż - też lekarz - zakaził się koronawirusem. Wiedział, że to nie grypa, ale testu zrobić nie mógł, bo nie pozwalały na to rządowe wytyczne. W konsekwencji zakaził całą rodzinę. Materiał magazynu "Polska i Świat".

KORONAWIRUS - NAJWAŻNIEJSZE INFORMACJE. RAPORT TVN24 >>>

Federica Grosso jest onkologiem w szpitalu we włoskiej Aleksandrii. Koronawirusem zakaziła się od swojego męża, u którego pierwsze objawy pojawiły się 8 marca. - Miał dreszcze, bóle całego ciała i 37,5 stopnia gorączki - opowiada Federica Grosso.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>

"Testy robi się tylko tym, których objawy wskazują na chorobę płuc"

O tym, że to nie jest zwykła grypa, przekonali się po rozmowach z innymi lekarzami z Lombardii. - Mówili nam, że mają problem z zakażeniami personelu medycznego. Ja i mąż jesteśmy onkologami: do pierwszych dni marca przyjmowaliśmy wielu pacjentów, także z innych regionów. Podczas gdy w Lombardii wybuchła już epidemia, u nas lekarze nie stosowali jeszcze zabezpieczeń przed wirusem. Mąż od razu czuł, że to nie grypa, na którą był zresztą szczepiony - dodaje kobieta.

We Włoszech, jak mówi onkolog, postępuje się zgodnie z wytycznymi rządu, czyli "robi się testy tylko tym, których objawy wskazują na chorobę płuc". - Mój mąż nic takiego nie miał. Domagaliśmy się badania, zwłaszcza że w międzyczasie dowiedziałam się, że jeden z pacjentów, z którymi miałam kontakt, jest zakażony - mówi.

Lekarze najbardziej narażeni są na zakażenie koronawirusemTVN24

- Mimo to odesłano go do domu bez pobrania wymazu. On sam zaczął leczenie. Przez dwa-trzy dni czuł się odrobinę lepiej. Ale potem wzrosła mu gorączka, miał biegunkę, piekło go w gardle, a ciało bolało go tak, że nie mógł się podnieść - dodaje.

"Złe jest to, że nie mając diagnozy, mój mąż siedział w domu z dziećmi"

Lekarka opowiada, że któregoś ranka, kiedy jej mąż był w domu z dziećmi, stracił przytomność. - Przyjechałam do domu, sama pobrałam mu wymaz i zawiozłam go do szpitala. Wtedy okazało się, że ma koronawirusa. Tego samego dnia moje dwie córki dostały gorączki. Jedna ma 11, a druga 18 lat - mówi Federica Grosso.

Przyznaje, że będąc lekarzami spodziewali się zakażenia: na co dzień mają bliski kontakt z wieloma osobami, a wirus łatwo się przenosi. - Złe jest to, że nie mając diagnozy, mój mąż siedział w domu z dziećmi, które w takim układzie nie mogły się nie zakazić – zwraca uwagę.

Mąż kobiety leży w szpitalu z dwustronnym zapaleniem płuc. - Jako pierwszy w naszym szpitalu zaczął stosować na koronawirusa lekarstwo przeznaczone do reumatoidalnego zapalenia stawów. Czuje się znacznie lepiej - mówi. - To był trudny czas, bo po pobraniu od niego wymazu, u mnie też zdiagnozowano koronawirusa - dodaje.

Lekarze Federica Grosso i jej mąż zakazili się koronawirusem TVN24

"I tak wiemy, że wszystkie jesteśmy zakażone"

Federica Grosso od początku nie ma żadnych objawów, poza tym, że nie czuje zapachów ani smaków. Dlatego apeluje o badania dla całego personelu medycznego. - Możemy nie wiedzieć, że mamy koronawirusa, a jako lekarze jesteśmy bardziej na niego narażeni - zwraca uwagę.

W czwartek przejdzie kolejne badanie.

- W domu stosujemy się do zasad bezpieczeństwa, ale robimy to z pewną lekkością, bo i tak wiemy, że wszystkie jesteśmy zakażone. Nie nosimy maseczek, ale uważamy - przyznaje. - Często myjemy ręce roztworem z alkoholu i śledzimy wytyczne ministerstwa zdrowia. No i oczywiście czekamy na wyjście ze szpitala mojego męża. Będziemy zdrowieć wszyscy razem - dodaje.

Kancelaria Prezesa Rady Ministrów

Autorka/Autor:Maria Mikołajewska, asty//now

Źródło: TVN24

Źródło zdjęcia głównego: TVN24

Tagi:
Raporty: