Podczas pandemii światu grozi "jeszcze gorszy wirus: obojętnego egoizmu" - mówił papież Franciszek w Niedzielę Miłosierdzia Bożego. - Nadszedł czas, by usunąć nierówności, uzdrowić niesprawiedliwość, która podważa u podstaw zdrowie całej ludzkości - zaapelował.
W niedzielną uroczystość, ustanowioną przez świętego Jana Pawła II, papież Franciszek odprawił mszę święta bez udziału wiernych w kościele Santo Spirito in Sassia koło Watykanu. Nabożeństwo odbyło się w związku z przypadającą w tym roku 20. rocznicą kanonizacji siostry Faustyny Kowalskiej. Kościół, w którym sprawowano liturgię, jest ośrodkiem kultu Bożego Miłosierdzia i polskiej świętej, a także świętego Jana Pawła II. Rektorem kościoła jest ksiądz Józef Bart, pochodzący z Katowic.
W homilii papież powiedział, że w "obecnej, przeżywanej próbie ludzie okazali się kruchymi".
- Miłosierdzie nie porzuca tych, którzy zostali w tyle. Teraz, gdy myślimy o powolnym i żmudnym wychodzeniu z pandemii, wkrada się niebezpieczeństwo: zapominanie o tych, którzy pozostali w tyle. Istnieje ryzyko, że dotknie nas jeszcze gorszy wirus, wirus obojętnego egoizmu - podkreślił.
Papież ostrzegł, że podstawą tego egoizmu jest idea, że "życie się poprawia, jeśli jest lepsze dla mnie, że wszystko będzie dobrze, jeśli mnie będzie dobrze".
- Zaczynamy od tego, a dochodzimy do selekcjonowania ludzi, odrzucania biednych, składania w ofierze na ołtarzu postępu tych, którzy zostają z tyłu. Obecna pandemia przypomina nam jednak, że nie ma różnic i granic między tymi, którzy cierpią. Wszyscy jesteśmy ułomni, wszyscy równi, wszyscy cenni - powiedział Franciszek. - To, co się dzieje, wstrząsa nami wszystkimi: nadszedł czas, by usunąć nierówności, uzdrowić niesprawiedliwość, która podważa u podstaw zdrowie całej ludzkości - dodał.
"To jest chrześcijaństwo"
Franciszek wezwał, by wziąć przykład z pierwszej wspólnoty chrześcijańskiej opisanej następującymi słowami: "Ci wszyscy, co uwierzyli, przebywali razem i wszystko mieli wspólne. Sprzedawali majątki i dobra, i rozdzielali je każdemu według potrzeb".
- To nie ideologia. To jest chrześcijaństwo - podkreślił. Papież zauważył, że w dzisiejszym świecie "niewielka część ludzkości poszła naprzód, podczas gdy większość pozostała w tyle".
- I każdy mógłby powiedzieć: to złożone problemy, nie do mnie należy zajmowanie się potrzebującymi, inni muszą o nich myśleć - stwierdził. Przytoczył słowa z "Dzienniczka" św. Faustyny Kowalskiej: "W duszy cierpiącej powinniśmy widzieć Jezusa ukrzyżowanego, a nie darmozjada pasożyta i ciężar".
Zaapelował przy tym: - Nie myślmy tylko o naszych własnych interesach, o interesach partykularnych. Wykorzystajmy tę próbę jako okazję do przygotowania się na jutro dla wszystkich, bo bez wizji całościowej nie będzie przyszłości dla nikogo. I bądźmy miłosierni dla tych, którzy są słabsi: tylko w ten sposób odbudujemy nowy świat.
Apel o rozwiązanie kryzysu
O rozwiązanie obecnego kryzysu w duchu solidarności papież apelował przed modlitwą Regina Coeli na zakończenie mszy. Mówił, że odpowiedzią chrześcijan w "zawieruchach życia i dziejów" może być tylko miłosierdzie: "miłość współczująca między nami i względem wszystkich, zwłaszcza wobec tych, którzy cierpią, którym najtrudniej, którzy są opuszczeni".
Jak wyjaśnił Franciszek, nie może to być "świętoszkowatość, asystencjalizm, ale współczucie, które wypływa z serca".
- Niech miłosierdzie chrześcijańskie inspiruje także sprawiedliwe dzielenie się między narodami i ich instytucjami, by solidarnie stawić czoła obecnemu kryzysowi - wzywał.
Papież złożył też życzenia wiernym Kościołów Wschodnich, obchodzącym Wielkanoc.
Początkowo planowano, że w Niedzielę Miłosierdzia Bożego msza święta odbędzie się na placu Świętego Piotra z udziałem tysięcy ludzi. Z powodu pandemii także w Watykanie zastosowano liczne środki ostrożności. Plac został zamknięty, a papież odprawia msze bez wiernych, jedynie z asystą liturgiczną i udziałem bardzo ograniczonej grupy osób.
Źródło: PAP