Tragedia w czasie imprezy halloweenowej. Relacja Polki z Seulu

Źródło:
TVN24, Reuters
Polka była na miejscu wybuchu paniki w Seulu. "Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić"
Polka była na miejscu wybuchu paniki w Seulu. "Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić"TVN24
wideo 2/3
Polka była na miejscu wybuchu paniki w Seulu. "Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić"TVN24

O dramatycznych wydarzeniach z poprzedniej nocy z Seulu mówiła w TVN24 Karolina Salwa, Polka, która była zaledwie ulicę dalej od centrum wydarzeń, po których zginęły co najmniej 153 osoby. - Jak już się było w tym tłumie, to nie można się było cofnąć. Ludzie napierali, były między nimi milimetry - powiedziała. O reakcjach dzień po mówił mieszkający w Seulu student, Jan Ostrowski. - Ludzie w Korei są wściekli, uważają, że zawiodła praca policji - powiedział.

Na słynącej z nocnego życia, popularnej wśród turystów dzielnicy Itaewon doszło w sobotę do wybuchu paniki w trakcie imprezy halloweenowej. Uczestnicy ściśnięci w wąskiej, nieco ponad czterometrowej w szerokości, uliczce tratowali się wzajemnie, a ratownicy udzielali pomocy setkom osób mającym problemy z oddychaniem. Według najnowszego tragicznego bilansu zginęły 153 osoby (56 mężczyzn i 97 kobiet), a 82 zostały ranne. Wśród ofiar jest co najmniej 24 cudzoziemców.

Panika w Seulu. Potwierdzono śmierć 153 osób. Bilans tragicznej imprezy halloweenowej

- Itaewon było do tej pory miejscem, gdzie spotykało się mnóstwo ludzi, żeby wspólnie bawić się na imprezach związanych z Halloween, ale myślę, że z powodu ostatnich wydarzeń powrót do normalności zajmie dużo czasu - powiedział Reuterowi jeden z mieszkańców Seulu.

- Było tak tłoczno, musiałem mówić do tłumu, że nie można przejść. Ludzie tam umierali, a ja już wiedziałem, że jest bardzo źle. Przybycie służ ratunkowych zajęło długo - dodawał przez łzy Australijczyk, Nathan Taverniti, który był na miejscu. 

Polka "w samym środku zdarzenia". "Tragiczne obrazy"

Następnego dnia o katastrofie w seulskiej dzielnicy mówiła na antenie TVN24 Karolina Salwa, Polka, które była nieopodal miejsca tragedii. - Byliśmy ulicę dalej, usłyszeliśmy karetki i ludzi uciekających w panice, cały ten popłoch - powiedziała. - Ludzie wychodzili tam, żeby się pobawić, śpiewali razem, bawili się razem, chodzili z baru do baru. Itaewon to bardzo imprezowa dzielnica, najczęściej chodzą tam studenci - opisała chwilę przed wybuchem paniki.

- Byłam w samym środku tego zdarzenia. Były różne teorie (na temat tego, co się zdarzyło). Na początku ludzie mówili, że coś się wydarzyło w klubie, że ktoś podał ludziom narkotyki, a oni nie mogą oddychać. Dopiero potem, gdy udało nam się ewakuować, dowiedzieliśmy, co tak naprawdę się stało - wspomniało.

Kobieta oceniła, że sobotnie wydarzenia są "jednym z najgorszych", jakich doświadczyła. - Jak już się było w tym tłumie, to nie można się było cofnąć. Ludzie napierali, były między nimi milimetry. Nie można było się ruszyć - mówiła dalej. Pytana, o czym wtedy myślała, odparła: - Tylko, żeby wyjść stamtąd, chciałam przejść, przeżyć - dodała.

- Ludzie zostawiali buty, wskakiwali na budynki, żeby jakkolwiek się stamtąd ewakuować. To były tragiczne obrazy - przyznała.

Okolica, gdzie doszło do sobotnich wydarzeń

"Czuć w powietrzu, że zdarzyła się tragedia"

Z TVN24 rozmawiał także Jan Ostrowski, który studiuje w Seulu. - Ludzie w Korei są wściekli, uważają, że zawiodła praca policji - powiedział.

- To nie jest tak, że tylko na Itaewonie były tłumy. Nikt nie spodziewał się tam takiej skali. Główna droga na Itaewonie została zamknięta dwa tygodnie temu, kiedy był festiwal, ale nie na Halloween, a jest to wydarzenie, na które uczęszcza o wiele więcej osób - zwracał uwagę. - Na tak ciasnej uliczce było 130 tysięcy osób, to coś niespotykanego - dodał.

Ostrowski: ludzie w Korei są wściekli, uważają, że zawiodła praca policji
Ostrowski: ludzie w Korei są wściekli, uważają, że zawiodła praca policjiTVN24

Opisując miejsce, gdzie wybuchła panika, Ostrowski wspomniał, że była to uliczka obok hotelu Hamilton. - To mała uliczka, trudno, aby przeszło tam pięć osób na raz. Tam dzieje się życie towarzyskie, są tam kluby i sklepy. Tamtego dnia wiele osób chciało świętować Halloween - mówił.

- To przygnębiające. Czuć w powietrzu, że zdarzyła się tragedia - przyznał.

Wydarzenia w Seulu były najtragiczniejszym w skutkach przypadkiem paniki w historii Korei Południowej i jednym z najtragiczniejszych na świecie w ostatnich dekadach.

Autorka/Autor:akw

Źródło: TVN24, Reuters