Irański prezydent Hasan Rowhani bronił w czwartek krytykowanego przez konserwatystów w kraju międzynarodowego porozumienia w sprawie programu nuklearnego Teheranu. "Jak można być Irańczykiem i nie dopingować naszych negocjatorów?" - pytał.
W przemówieniu transmitowanym przez telewizję prezydent oświadczył, że historyczne porozumienie podpisane między Iranem a grupą sześciu mocarstw jest "bardziej wartościowe" niż tocząca się w kraju debata na temat jego szczegółowych ustaleń.
Nowy rozdział
Rowhani oświadczył także, że porozumienie oznacza "nowy rozdział w historii", który został zapoczątkowany "nie osiągnięciem porozumienia w Wiedniu 14 lipca, ale 4 sierpnia 2013 roku wraz z wybraniem go przez Irańczyków na prezydenta". Dodał, że obywatele Iranu pragną końca sankcji i chcą politycznego umiarkowania.
Przedstawiciele elitarnej Gwardii Rewolucyjnej twierdzą, że porozumienie zagraża irańskiemu bezpieczeństwu.
Porozumienie po latach
We wtorek w irańskim parlamencie umowy bronił szef dyplomacji Mohammad Dżawad Zarif. Uznał porozumienie za wyważone. Jeden z deputowanych oznajmił, że parlament będzie potrzebował "co najmniej" 60 dni na rozpatrzenie historycznego porozumienia. Oznacza to, że Iran daje sobie w tej kwestii mniej więcej tyle samo czasu, ile ma amerykański Kongres.
Porozumienie przewiduje ograniczenie irańskiego programu nuklearnego i rezygnację Iranu z dążenia do uzyskania broni nuklearnej w zamian za stopniowe znoszenie sankcji nałożonych na ten kraj przez Zachód. Porozumienie wprowadza ponadto embargo na dostawy broni konwencjonalnej do Iranu przez najbliższe 5 lat oraz zakaz eksportu do tego kraju pocisków zdolnych do przenoszenia głowic nuklearnych.
Strona irańska przystała na wiele technicznych ograniczeń, zachowując prawo do pokojowego programu nuklearnego.
Autor: asz//plw / Źródło: PAP