"Koniec operacji". Oblężeni talibowie nie żyją?

Aktualizacja:

Operacja przeciwko talibom, którzy zaatakowali pakistańską bazę wojskową w Karaczi, a później zostali oblężeni w jednym z budynków, zakończyła się - powiedzieli przedstawiciele sił bezpieczeństwa. Nie jest jednak jasne, czy terroryści zostali zabici, czy schwytani żywcem.

- Operacja się skończyła. Główny budynek został oczyszczony - powiedział przedstawiciel sił bezpieczeństwa agencji Reutera nie precyzując, co miał na myśli. - Ze względów bezpieczeństwa kontynuujemy poszukiwania jakichkolwiek terrorystów, ale główna operacja się skończyła - dodał.

Poranne walki

Rano w bazie w przeciągu 30 minut rozległo się osiem eksplozji i słychać było przerywany ostrzał. Zginęło co najmniej 12 żołnierzy, a 14 zostało rannych.

Reuters podawał wtedy, że według wstępnych szacunków armia mogła zabić do 5 napastników. 10-15 z nich miało być wciąż na terenie bazy. Nie wiadomo, jak liczby ofiar i rannych przedstawiają się teraz.

Ściągnięto posiłki

Do Mehran ściągnięto posiłki, m.in. grupę ponad 30 żołnierzy, którzy wsparli ok. 100 komandosów. Ich zadaniem było pochwycić jak najwięcej napastników żywych - podała pakistańska telewizja.

W niedzielę do bazy wdarli się napastnicy i podjęli walkę z jej obsadą. Świadkowie mówili o odgłosach strzału, a zdjęcia z Karaczi pokazywały słupy ognia i dymu unoszące się nad bazą. Władze pakistańskie twierdzą, że napastników było od 15 do 20 (wg talibów 22), a ich celem miały stać się hangary z samolotami. Telewizja Dunya TV poinformowała, że zapalił się czterosilnikowy samolot stacjonujący w bazie.

- Byli uzbrojeni, nieśli granatniki przeciwpancerne i granaty ręczne. Trafili jeden z samolotów, morski samolot patrolowy P-3C Orion - potwierdził rzecznik marynarki kmdr Salman Ali. Minister spraw wewnętrznych Rehman Malik dodał: - Terroryści zaatakowali bazę od tyłu.

Media sugerowały, że dostali się przez sieć kanalizacyjną, jednak są to doniesienia niepotwierdzone.

Odwet za zabicie bin Ladena

Do ataku przyznali się pakistańscy talibowie. - To zemsta za męczeństwo Osamy bin Ladena. To dowód, że nadal jesteśmy zjednoczeni i potężni - powiedział w poniedziałek rano rzecznik Ehsanullah Ehsan w rozmowie z Reuterem. Dodał, że rebelianci wysłani do bazy mają przy sobie wystarczające zapasy, by przetrwać trzydniowe oblężenie. Powiedział też, że do zadania przydzielono do 22 bojowników.

Premier Pakistanu Yusuf Raza Gilani potępił atak. - Podobnie tchórzowski akt terroru nie jest w stanie odwieść rządu i narodu pakistańskiego od walki z terroryzmem - powiedział.

13 maja w ataku na akademię sił paramilitarnych koło Peszawaru zginęło ponad 80 osób, a do zamachów przyznała się grupa Tehrik-i-Taliban. Talibowie ogłosili wtedy, że to dopiero pierwszy zamach w zemście za zabicie Osamy bin Ladena i zapowiedzieli kolejne.

Źródło: reuters, pap