Przynajmniej jeden amerykański niszczyciel krążący w pobliżu Półwyspu Koreańskiego otrzymał we wrześniu specjalny rozkaz przygotowania rakiet do odpalenia na Koreę Północną - twierdzi "Foreign Policy". Miał to być tak zwany rozkaz WARNO.
- To nie jest rzecz niespotykana, ale dobrze pokazuje, że prawdopodobieństwo użycia rakiet Tomahawk wzrasta - powiedział jeden z informatorów "FP".
Przygotowania na najgorsze
Rozkaz WARNO miał trafić do dowódcy niszczyciela pływającego w połowie września po Morzu Japońskim.
Nie podano, o jaki konkretnie okręt chodzi i czy wspomniany rozkaz otrzymały też inne jednostki w regionie. Wiadomo jednak, że taka komenda nakazuje przygotowanie się do użycia broni, ale nie mówi nic o ewentualnym rozpoczęciu ataku. Ten konkretny WARNO miał dotyczyć rakiet manewrujących Tomahawk i Korei Północnej.
- Chodzi o zmuszenie dowództwa, aby dokładnie przemyślało taki scenariusz, ale nie zrobiło nic więcej. Choć fakt, że chodziło o uderzenie rakietami Tomahawk w Koreę Północną, jest złowieszczy - powiedział "FP" Ted Johnson, były oficer US Navy. - Domyślam się, że chodziło o to, żeby mieć możliwość szybkiej reakcji, gdyby Kim podjął jakąś nieracjonalną decyzję - dodał.
- Gdyby Korea Północna odpaliła swoje rakiety na Koreę Południową czy Japonię, na pewno chcielibyśmy mieć nasze rakiety gotowe do użycia, jeśli Waszyngton zdecydowałby o szybkiej reakcji i kontruderzeniu - powiedział "FP" anonimowo były wysoki rangą oficer.
Tomahawki w pierwszym szeregu
Rozkaz WARNO miał nadejść bezpośrednio po jednej z kolejnych północnokoreańskich prób rakiety dalekiego zasięgu; dwa tygodnie po tym, jak reżim Kim Dzong Una przeprowadził swoją największą dotychczas próbę z bronią jądrową. W tym samym czasie prezydent USA Donald Trump zaostrzył swoją retorykę wobec Korei Północnej i nie wykluczył użycia siły w tym sporze.
Gdyby Amerykanie rzeczywiście zdecydowali się na rozwiązanie siłowe, to na pewno odpalane z okrętów rakiety manewrujące Tomahawk byłyby jednym z elementów pierwszego uderzenia. Wojsko USA stosuje je w tej roli we wszystkich konfliktach od początku lat 90. Są odpalane na ważne centra dowodzenia i kluczowe obiekty wojskowe, głównie stanowiące element systemu obrony przeciwlotniczej atakowanego kraju. Ich zadaniem jest "wyważyć drzwi", aby atakujące w drugiej kolejności samoloty miały łatwiejsze zadanie.
Takich rakiet można ewentualnie użyć do ograniczonego ataku, ale nie jest pewne, czy w wypadku Korei Północnej byłoby to dobre rozwiązanie.
Wojsko USA szykuje się na potencjalną wojnę na Półwyspie Koreańskim od lat 50. W 1953 roku, po wojnie koreańskiej, podpisano tam jedynie zawieszenie broni. Formalnego traktatu pokojowego nadal nie ma. W Korei Południowej stacjonuje 28 tysięcy amerykańskich żołnierzy.
Autor: mk//kg / Źródło: Foreign Policy
Źródło zdjęcia głównego: US Navy