Świat widział różne rzeczy, ale świat zachodni w ten sposób się raczej do tej pory nie zachowywał - mówiła w "Faktach po Faktach" w TVN24 Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, ministra funduszy i polityki regionalnej, komentując piątkową kłótnię w Białym Domu. Dodała, że przedstawiciele amerykańskiej administracji potraktowali Wołodymyra Zełenskiego z wyższością, prezentując nieadekwatny do sytuacji "pokaz siły".
W piątek w Białym Domu doszło do rozmowy prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego z prezydentem USA Donaldem Trumpem, która przerodziła się w bardzo ostrą kłótnię. Zełenskiego atakował Trump oraz wiceprezydent J.D. Vance. Odwołano później zapowiadane podpisanie umowy dotyczącej ukraińskich złóż. Europejscy przywódcy wyrażali w większości słowa wsparcia dla Zełenskiego w kolejnych godzinach po tych wydarzeniach.
CZYTAJ TEŻ: Zełenski znów zabiera głos po kłótni. Pisze o relacjach z Trumpem i "wdzięczności" dla USA
"Doszło do czegoś nieoczywistego"
Sytuację komentowała w "Faktach po Faktach" w TVN24 Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz z Polski 2050-Trzeciej Drogi, ministra funduszy i polityki regionalnej, była ambasadorka RP w Moskwie.
- Teraz nic nie dzieje się tak, jak zazwyczaj się w przeszłości działo. Wyglądało na to, że umowa jest uzgodniona, a potem doszło do czegoś w ogóle nieoczywistego, bo same takie długie rozmowy przy mediach to też jest bardzo nietypowe - komentowała. Dodała, że "świat widział różne rzeczy, ale świat zachodni w ten sposób się raczej do tej pory nie zachowywał".
Jednocześnie Pełczyńska-Nałęcz zwracała uwagę, że piątkowa rozmowa nie dotyczyła stricte umowy dotyczącej minerałów.
- Samo zaaranżowanie tego przy mediach wskazuje na to, że prezydent Trump chciał mieć taką rozmowę z prezydentem Zełenskim przy mediach, w takiej bardzo nieoczywistej konfiguracji, gdzie Zełenski jest sam, a po stronie amerykańskiej jest prezydent i jest wiceprezydent. Widać było przytłoczenie - komentowała.
"Pokaz wyższości i słownej przemocy przy mediach"
- To było (przeprowadzone - red.) z jakąś bardzo mocną dominacją, pewnym nieadekwatnym pokazem siły i wyższości. Wiadomo, że Stany Zjednoczone są dużo silniejsze, są mocarstwem militarnym. Nikt tego nie kwestionuje, szanujemy je za to. Niemniej taka forma podejścia do innego przywódcy, takie zdominowanie, taki pokaz wyższości i jednak słownej przemocy przy mediach, jest czymś nowym - stwierdziła.
- I to naprawdę nie chodziło wyłącznie o tę umowę. Powstaje pytanie, o co tak naprawdę chodzi - czy przypadkiem nie jest tak, że prezydent Trump zobowiązał się do tego wobec swoich wyborców, że będzie koniec tej wojny, wszystko jedno na jakich zasadach, szybko - dodała rozmówczyni TVN24.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: EPA POOL