Książę William i księżna Kate pojawili się w czwartek z niezapowiedzianą wizytą w kanadyjskim miasteczku Slave Lake, a właściwie tym, co z niego zostało. Miejscowość niemal doszczętnie spłonęła podczas pożarów lasów przed niespełna dwoma miesiącami.
Ponad 40 proc. zabudowań miasteczka, znajdującego się w północnej części prowincji Alberta, zostało wypalone do gołej ziemi. Morze ognia, pustoszące okoliczne lasy, uderzyło w Slave Lake 15 maja.
Jego mieszkańcy mogą jednak mówić o wielkim szczęściu, nie było ofiar śmiertelnych. Wszystko zakończyło się udaną ewakuacją ponad 7 tys. ludzi. Straty materialne były jednak ogromne.
Obiecał wrócić
W środę po południu miejscowego czasu Kate i William spotkali się i rozmawiali z mieszkańcami Slave Lake. Obejrzeli też zniszczenia, będące skutkiem pożaru.
Do miasteczka przylecieli prywatnym odrzutowcem. Przy okazji odwiedzili też Northern Lakes College, gdzie spotkali strażaków walczących z pożarem, funkcjonariuszy kanadyjskiej królewskiej policji konnej i ratowników medycznych.
William obiecał, że za jakiś czas wróci do Slave Lake i sprawdzi, jak przebiega odbudowa domów.
Źródło: "Daily Mail"