Dziennikarka i prezenterka BBC Kasia Madera wspomniała w studiu TVN24 początki rosyjskiej inwazji na Ukrainę. - Nie ma słów, żeby określić to, jak Polacy otworzyli swoje serca i domy - przyznała.
Kasia Madera, wracając do 24 lutego, oceniła, że "to był szok, mimo że rozumieliśmy, że (Rosjanie) się zbierają i mieliśmy korespondentów w Kijowie". - Zostałam od razu wysłana na granicę polsko-ukraińską. Tam przez parę tygodni relacjonowałam z Medyki, Korczowej, potem z Krakowa i Lublina, gdzie uchodźcy się asymilowali - opisała.
- Teraz, mimo że mamy zintensyfikowane ataki na Kijów, pokazujemy to cały czas - zaznaczyła. Przypomniała tu historię korespondenta BBC Hugo Bachegy, który nadawał na żywo z Kijowa, gdy Rosjanie rozpoczęli ostrzał miasta.
Pytana o swoje wrażenia z granicy Madera przyznała, że "nie ma słów, żeby określić to, jak Polacy otworzyli swoje serca i domy". - Nie zapomnę tego. To były setki, tysiące osób. Pomagali, brali ludzi do swoich domów. Pierwszy raz w życiu brak mi słów - komentowała.
Pytana z kolei o reakcje Brytyjczyków, Madera zauważyła, że na Wyspach doszło do wielu zmian. - Nie da się ukryć. Straciliśmy królową, Boris Johnson odszedł, mamy króla, mamy nową premier. Ale Liz Truss stanowczo powiedziała, że będzie utrzymywać ten kontakt, to wsparcie. Byłam teraz w Madrycie podczas szczytu NATO i słyszeliśmy, jak różne kraje NATO również podtrzymują tę pomoc, indywidualnie wspierają Ukrainę - mówiła prowadząca stacji BBC.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24