Przez lata szef irańskich sił Al-Kuds Kasem Sulejmani swobodnie podróżował po Bliskim Wschodzie, a służby USA śledziły go i kilkukrotnie rozważały jego likwidację. Ostatecznie zdecydował się na to Donald Trump - piszą o operacji zabicia generała Reuters i "Washington Post".
Agencja Reuters oraz dziennik "Washington Post" w swoich materiałach na temat operacji, która doprowadziła do zabicia Kasema Sulejmaniego, powołują się na liczne źródła, w tym m.in. na opinie obecnych i byłych pracowników amerykańskiej administracji.
Narada w pokoju bez okien w Mar-a-Lago
Zgodnie z doniesieniami do przebywającego w Mar-a-Lago na Florydzie prezydenta USA Donalda Trumpa w niedzielę dołączyli jego najbliżsi współpracownicy. Według Reutersa byli to sekretarz stanu USA Mike Pompeo, szef Pentagonu Mark Esper, doradca Białego Domu ds. bezpieczeństwa narodowego Robert O'Brien oraz Szef Połączonych Sztabów Sił Zbrojnych USA generał Mark Milley.
Rozmowy prowadzono m.in. w specjalnym piwnicznym pomieszczeniu bez okien.
Na Florydzie Trumpowi przekazano, że Sulejmani wybiera się do Bagdadu. Prezydenccy doradcy dowodzili, że generał szydzi sobie z USA, pojawiając się w irackiej stolicy, pokazując, że może się bezkarnie przemieszczać.
W dniach poprzedzających atak kontakty między uczestnikami spotkania w Mar-a-Lago koordynował wiceprezydent Mike Pence.
"Czuł, że wygląda na słabego"
Doradcy mieli przypominać Trumpowi, że nie odpowiedział na uprzednie irańskie ataki na statki, zestrzelenie drona oraz zbombardowanie saudyjskiej rafinerii, przypisywane Iranowi.
"Argument był następujący: jeśli nie odpowiesz, (Irańczycy - PAP) pomyślą, że wszystko im wolno" - utrzymuje cytowane przez "Washington Post" źródło w Białym Domu.
Trump - dodaje waszyngtoński dziennik - miał być sfrustrowany tym, że szczegóły odwołania jego nalotu przeciwko siłom irańskim w 2019 roku "wyszły na jaw". "Czuł, że wygląda na słabego" - pisze "Washington Post".
Decyzja o ataku, według Reutersa, miała zapaść w wyniku przekonania wywiadu, że Sulejmani planuje ataki na amerykańskich dyplomatów i żołnierzy w Iraku, Libanie oraz Syrii - pisze z kolei Reuters, powołując się na źródła wśród wysoko postawionych urzędników.
"Dał nam pretekst do oddania strzału"
Służby USA śledziły Sulejmaniego od kilku dni, informując o szczegółach Trumpa i wskazując, że najlepsza szansa na jego zabicie będzie w okolicy lotniska w Bagdadzie. Ostateczne "zielone światło" na przeprowadzenie operacji przywódca USA wydał na kilka godzin przed jej rozpoczęciem ze swojego ośrodka golfowego.
Niektórzy z urzędników w Waszyngtonie przyznają - pisze "Washington Post" - że byli zaskoczeni decyzją prezydenta. "To było niesamowicie śmiałe i nawet zaskoczyło wielu z nas" - oceniło jedno z wysoko postawionych źródeł tej gazety.
Przez lata Sulejmani swobodnie podróżował po Bliskim Wschodzie, pomagając tworzyć organizacje paramilitarne - pisze Reuters.
W ocenie jednego ze źródeł agencji irański generał okazywał "wręcz bezczelną, przesadną pewność siebie", w tym również po grudniowym ataku na bazę USA w Iraku, w którym zginął Amerykanin.
"Dał nam pretekst do oddania strzału" - powiedział Reutersowi były urzędnik.
Śmierć generała
Kasem Sulejmani został zabity w nocy z czwartku na piątek w Bagdadzie w rezultacie amerykańskiego precyzyjnego ataku rakietowego, zarządzonego przez prezydenta Trumpa. W sobotę w Bagdadzie odbywają się uroczystości pogrzebowe.
Teheran zapowiedział zbrojny odwet za tę akcję. W związku ze wzrostem napięć na Bliskim Wschodzie Stany Zjednoczone wyślą dodatkowo do tego regionu około 3 tys. żołnierzy ze swej 82. dywizji powietrznodesantowej.
Autor: mart//plw / Źródło: PAP, Reuters, Washington Post