14-letnia Aisza została zatrzymana w sierpniu w Mellili - hiszpańskiej eksklawie w Maroku. Wraz z koleżanką zamierzała przeprawić się do Iraku, by pomagać bojownikom Państwa Islamskiego. Zamiast tego trafiła do madryckiego ośrodka dla nieletnich, gdzie służby starają się sprawić, by zapomniała o dżihadzie. Od półtora miesiąca Aisza żyje z dala od swojej rodziny, jej dostęp do internetu jest ściśle kontrolowany, nie może nosić nikabu, musi natomiast obowiązkowo uprawiać sport.
Aisza (imię zmienione) na co dzień mieszka w Ceucie, jednej z dwóch hiszpańskich eksklaw położonych na terytorium Maroka. Ma jedenaścioro rodzeństwa - siedem sióstr i czterech braci. Już po jej zatrzymaniu przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości ocenili, że przez kilka miesięcy poddawana była intensywnej indoktrynacji, głównie za pośrednictwem mediów społecznościowych.
Wychowała się w biednej rodzinie, jej ojciec i bracia mają za sobą pobyty w więzieniu za kradzieże i drobną sprzedaż narkotyków.
Indoktrynacja dziewczynki odbywała się za pośrednictwem internetu, mimo że Aisza nie miała w domu komputera. Wystarczył telefon komórkowy z dostępem do mediów społecznościowych.
Z Ceuty do Iraku
Rodzice Aiszy przyznali, że dziewczynka tuż przed zniknięciem zachowywała się inaczej niż zwykle. Dlatego też wysłali ją na jakiś czas do starszej siostry, mieszkającej w jednej z najbiedniejszych dzielnic Ceuty, której mąż został w czerwcu zatrzymany za związki z komórką rekrutującą terrorystów.
Aisza pewnego dnia nie wróciła do domu. Rodzice zgłosili jej zaginięcie na policję i już wtedy mieli podejrzenie, że córka przyłączyła się do którejś z radykalnych organizacji.
Dziewczyna została złapana przez zaalarmowaną przez rodziców policję przy granicy z Marokiem, na przejściu Beni Enzar. Podróżowała z 19-letnią Fauzią. Obie ubrane były w nikaby i długie czarne tuniki. Ich trasa miała wyglądać następująco: rodzinna Ceuta - Melilla - Maroko - tani lot do Turcji - Irak.
Po przekroczeniu granicy z Marokiem na nastolatki czekać miały osoby zajmujące się rekrutacją dżihadystów.
Po złapaniu przez policję kobiety zostały przetransportowane na Półwysep Iberyjski. Aisza trafiła do centrum dla młodzieży, gdzie zgodnie z decyzją sądu spędzi trzy miesiące. Okres ten może zostać przedłużony.
"Jechała na pewną śmierć"
Jak mówili tuż po jej zatrzymaniu pracownicy ośrodka i przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości, dziewczynka była opanowana i pełna determinacji, by wykonać swój plan. Nie zdawała sobie sprawy z niebezpieczeństwa, na które się naraziła. - Jechała na pewną śmierć - przyznał jeden z policjantów w rozmowie z "El Pais".
Teraz Aisza znajduje się pod opieką psychologów, którzy podkreślają, że najważniejszym wyzwaniem jest zbudowanie u dziewczynki pewności siebie, wiary we własne możliwości i poczucia sensu. Dziewczynka nie ma już telefonu komórkowego, a jej dostęp do internetu jest ściśle kontrolowany.
Nie może nosić nikabu, obowiązkowo uczestniczy natomiast w zajęciach sportowych. Opieka społeczna zajęła się również matką i czterema siostrami dziewczynki, przebywającymi w rodzinnej Ceucie.
W ciągu ostatnich kilku miesięcy hiszpańska policja rozmontowała trzy komórki zajmujące się rekrutacją dżihadystów. Dwie z nich działały na terenie Ceuty i Melilli. Co najmniej siedmioro mieszkańców Ceuty zginęło w Syrii w czasie walki u boku Państwa Islamskiego lub Frontu al-Nusra.
Zgodnie z danymi ministerstwa spraw wewnętrznych w szeregach Państwa Islamskiego walczy sześć Hiszpanek i 55 Hiszpanów. 17 z nich zginęło w walce.
Autor: kg\mtom / Źródło: "El Pais"