Po ataku izraelskich rakiet w Strefie Gazy runął 12-piętrowy blok, który mieścił między innymi biura agencji Associated Press i telewizji Al-Dżazira. "Jesteśmy zszokowani i przerażeni. Od dawna znali lokalizację naszego biura i wiedzieli, że są tam dziennikarze" - napisał w oświadczeniu prezes i dyrektor generalny AP Gary Pruitt. Z kolei w Ramat Gan pod Tel Awiwem wystrzelona przez Hamas rakieta zabiła 50-letniego Izraelczyka. W europejskich miastach miały miejsce propalestyńskie protesty.
W Strefie Gazy w wyniku uderzenia izraelskich rakiet runął 12-piętrowy wieżowiec Al-Jalaa, w którym mieściły się między innymi biura agencji Associated Press i telewizji Al-Dżazira.
Agencja Associated Press podała, że do uderzenia doszło około godziny po tym, jak izraelskie wojsko rozkazało ewakuację budynku.
"Od dawna znali lokalizację naszego biura, wiedzieli, że są tam dziennikarze" - napisał w oświadczeniu Gary Pruitt, prezes i dyrektor generalny Associated Press. Napisał, że pracownicy w porę otrzymali ostrzeżenie i zdążyli się ewakuować. Dodał, że pracownicy są "zszokowani i przerażeni" izraelskim atakiem na budynek, w którym mieści się agencja.
"Świat będzie wiedział mniej o tym, co dzieje się w Gazie, z powodu tego, co się dzisiaj zdarzyło" - napisał prezes AP.
Oprócz redakcji mediów w budynku mieściły się również biura innych firm oraz około 60 mieszkań. Według relacji AFP w budynek trafiło kilka rakiet. "Biegliśmy schodami z 11. piętra, teraz patrzymy na budynek z daleka, modląc się, by izraelska armia ostatecznie zrezygnowała (z uderzenia )" - napisał na Twitterze tuż przed atakiem korespondent AP w Gazie Fares Akram. Podał, że do ataku doszło godzinę po ostrzeżeniu.
Według relacji BBC nikt z mieszkańców lub pracowników budynku nie ucierpiał.
Izraelski minister obrony Benny Gantz oświadczył tego dnia, że Izrael nie dąży do eskalacji konfliktu z Palestyńczykami, jednak dodał, ze jest gotowy na "każdy scenariusz".
Wcześniej w sobotę w wyniku izraelskiego nalotu na obóz dla uchodźców zginęła 10-osobowa rodzina, co było najkrwawszym dotąd atakiem ze strony Izraela.
CZYTAJ WIĘCEJ: Zginęło dziesięć osób z jednej rodziny, w tym ośmioro dzieci. Hamas odpowiedział ostrzałem
Reakcja Białego Domu, zapewnienie izraelskiego premiera
Na atak odpowiedziała rzecznik Białego Domu, Jen Psaki. "Przekazaliśmy bezpośrednio Izraelczykom, że zapewnienie bezpieczeństwa dziennikarzom i niezależnym mediom jest sprawą nadrzędną" - napisała.
Biały Dom w tym dniu opublikował dwa oświadczenia. Pierwszy z nich dotyczył rozmowy Bidena z izraelskim premierem Benjaminem Netanjahu. "Prezydent potwierdził swoje zdecydowane poparcie dla prawa Izraela do obrony przed atakami rakietowymi ze strony Hamasu i innych grup terrorystycznych w Strefie Gazy" - napisano. Wskazano, że Biden zwrócił uwagę, iż w konflikcie "w tragiczny sposób" zginęli izraelscy i palestyńscy cywile, w tym dzieci. "Wyraził obawy o bezpieczeństwo dziennikarzy i podkreślił potrzebę zapewnienia ich ochrony" - dodano.
Netanjahu - według oświadczenia premiera Izraela - przekazał Joe Bidenowi, że Izrael "robi wszystko, aby nie krzywdzić" ludzi, którzy nie są zaangażowani w walki z Hamasem i innymi grupami w Strefie Gazy.
W oświadczeniu Białego Domu napisano, że Biden "z zadowoleniem przyjął oświadczenia premiera i innych przywódców sprzeciwiających się nienawistnym czynom i zachęcał do dalszych działań w celu pociągnięcia brutalnych ekstremistów do odpowiedzialności". "Liderzy zgodzili się kontynuować konsultacje między zespołami i pozostać w kontakcie w nadchodzących dniach" - zapewniono.
W drugim oświadczeniu - o podobnym przekazie - podano, że Joe Biden rozmawiał z prezydentem Autonomii Palestyńskiej Mahmoudem Abbasem. Wyjaśniono, że Biden w rozmowie chciał przekazać zobowiązanie Stanów Zjednoczonych "do wzmocnienia partnerstwa między USA i Palestyną".
"Omówiono obecne napięcia w Jerozolimie i na Zachodnim Brzegu oraz wyrażono wspólne pragnienie, aby Jerozolima była miejscem pokojowego współistnienia ludzi wszystkich wyznań" - czytamy w oświadczeniu. "Prezydent Biden poinformował prezydenta Abbasa o zaangażowaniu amerykańskiej dyplomacji w trwający konflikt i podkreślił potrzebę zaprzestania przez Hamas ostrzeliwania Izraela rakietami" - dodano.
W Izraelu giną kolejni cywile
Po drugiej stronie konfliktu, na przedmieściach Tel Awiwu w Ramat Gan, po ostrzale rakietowym ze Strefy Gazy, zginął 50-letni Izraelczyk. Informację podały izraelskie służby ratownicze i policja. Wyjaśniono, że mężczyzna uznany za "ciężko rannego" zmarł mimo podjętej reanimacji.
To 10. ofiara śmiertelna palestyńskich ataków rakietowych. Wcześniej izraelskie służby medyczne informowały o dziewięciu zmarłych, wśród których jest jedno dziecko i jeden żołnierz.
Według najnowszych danych władz palestyńskich, w wyniku ataków powietrznych sił Izraela w enklawie zginęło 139 osób, w tym 39 dzieci, a prawie 1000 osób jest rannych.
Demonstracje propalestyńskie w Europie
W obliczu najnowszej eskalacji konfliktu między radykalnym ruchem palestyńskim Hamas a siłami Izraela w sobotę w wielu miastach Europy zorganizowano demonstracje solidarności z Palestyńczykami. Największe z nich odbywały się w Londynie i Paryżu.
W stolicy Wielkiej Brytanii około południa pojawiły się tysiące osób pod ambasadą Izraela obok Hyde Parku. Tłum skandował hasła i niósł transparenty domagające się "wyzwolenia Palestyny" i zakończenia izraelskiej okupacji. Co najmniej jeden z uczestników spalił izraelską flagę. Demonstrację zorganizowały grupy muzułmańskie oraz lewicowe, między innymi organizacja Stop the War.
Podobne marsze zaplanowane są również w kilkunastu miastach we Francji, zaś największa szykowana jest w Paryżu, wbrew wydanemu przez władze zakazowi i obowiązującym restrykcjom epidemicznym. Zgodę na protesty wydały z kolei między innymi władze Lille i Marsylii.
W Hiszpanii około 2,5 tysiąca osób zjawiło się na marszu w centrum Madrytu. Tłum niósł transparenty z hasłami "Jerozolima - wieczna stolica Palestyny" czy "To nie wojna, to ludobójstwo", odnosząc się do izraelskich nalotów na Strefę Gazy.
Mniejsze demonstracje zorganizowano również w Niemczech. Jak podała agencja dpa, w Berlinie i Hamburgu zebrało się po około 120 osób. Protestowano także w rumuńskim Bukareszcie i szwajcarskiej Genewie.
Źródło: PAP, Reuters, BBC, tvn24.pl