Pracownicy zakładów petrochemicznych i rafinerii ropy naftowej w zachodnim Iranie, w tym w prowincji Buszehr i mieście Abadan, przyłączyli się do ogólnokrajowych protestów. Agencje donoszą o wznoszonym okrzyku "śmierć dyktatorowi!", które odnosi się do najwyższego duchowo-politycznego przywódcy Iranu ajatollaha Alego Chameneia.
Demonstracje pracowników sektora rozpoczęły się w poniedziałek i trwają dalej we wtorek.
Wedle lokalnych władz powodem protestów jest niezadowolenie z płac, a nie gniew wywołany przez brutalność irańskich służb. Władze podały, że wśród demonstrantów znalazły się osoby, które próbowały podburzać innych robotników, skandując antyrządowe hasła.
Robotnicy wzywają do kontynuowania demonstracji w środę.
W Iranie nie ustają też trwające od połowy września protesty po śmierci Mahsy Amini, o której spowodowanie demonstranci oskarżają irańskie służby bezpieczeństwa. Do szczególnie ostrych napięć doszło w kurdyjskich regionach kraju, z których pochodziła Amini.
Hengaw, jedna z irańskich grup broniących praw człowieka, poinformowała w poniedziałek, że siły bezpieczeństwa ostrzelały osiedla mieszkalne w kurdyjskim mieście Sanandadż w zachodnim Iranie. Działacze praw człowieka twierdzą, że kurdyjska mniejszość w Iranie jest od dawna uciskana. Republika Islamska temu zaprzecza.
Według najnowszych danych organizacji Iran Human Rights jak dotąd, w największych od 2019 r. demonstracjach, brutalnie tłumionych przez władze, zginęło 185 osób, w tym co najmniej 19 dzieci.
Agencja Reutera zauważa, że kombinacja masowych protestów i strajków robotników naftowych pomogła wynieść islamskie duchowieństwo do władzy podczas irańskiej rewolucji 40 lat temu.
Źródło: PAP