Nominowany na szefa dyplomacji Iranu Dżawat Zarif zapowiedział we wtorek, że będzie bronił prawa kraju do programu nuklearnego. Zarif wypowiadał się podczas przesłuchania parlamentarnego, poprzedzającego zatwierdzenie rządu prezydenta Hasana Rowhaniego.
Zarif obiecał, że służby dyplomatyczne pod jego rządami "nie ustąpią ani o jotę", broniąc prawa Teheranu do rozwijania programu nuklearnego.
Jednocześnie resort spraw zagranicznych ma poprawić relacje z krajami nie tylko regionu, ale i na całym świecie - zapowiedział kandydat na ministra. Program nuklearny Iranu postrzegany jest przez Zachód jako prace nad zbudowaniem broni masowego rażenia.
"Nuklearny" manewr ministra
Jak komentuje AP, wtorkowa uwaga Zarifa na temat prawa do programu nuklearnego jest zapewne manewrem uprzedzającym krytykę konserwatywnych deputowanych, którzy zarzucają mu, że jest nadmiernie przyjazny wobec Zachodu. Kandydat na szefa MSZ, tak jak i kilku innych proponowanych przez nowego prezydenta ministrów, jest wykształcony na Zachodzie. Skończył studia na Uniwersytecie Stanowym San Francisco i zrobił doktorat z prawa międzynarodowego na Uniwersytecie Denver. Był też ambasadorem Iranu przy ONZ i uczestniczył w tajnych negocjacjach, które miały przełamać impas w stosunkach Teheranu z Waszyngtonem.
Prezydent chce obalić reżim?
Konserwatywni parlamentarzyści uznają doświadczenie i zagraniczne tytuły naukowe kilku nominowanych przez Rowhaniego kandydatów na ministrów za pretekst do przypuszczenia ataków na prezydenta, któremu zarzucają próby obalenia irańskiej teokracji.
Oskarżają go też o to, że wybierając ministrów, którzy w roku 2009 podczas masowych protestów po sfałszowanych wyborach prezydenckich, opowiedzieli się po stronie reformatorów, usiłuje doprowadzić do ponownego "rokoszu", jak nazywa się tę rewoltę - wyjaśnia AP. Debatę parlamentarną nad zatwierdzeniem składu rządu otworzyło w poniedziałek wystąpienie nowego prezydenta, który oświadczył, że wybrani przez niego ministrowie zapewnią pokonanie kryzysu ekonomicznego i izolacji dyplomatycznej państwa. Konserwatywny deputowany Ataollah Hakimi odparł, że większość proponowanych przez prezydenta członków gabinetu "to albo członkowie grup związanych z rokoszem, albo ludzie wykształceni na Zachodzie". "Dlaczego Rowhani chce doprowadzić do powrotu rokoszu?" - pytał Hakimi. Do grupy związanej z "rokoszem" konserwatyści zaliczają kandydata na ministra ds. ropy naftowej Bidżana Zanganeha.
Miejsce ministrów jest w więzieniu
Konserwatywny dziennik "Kajchan" napisał w artykule redakcyjnym, komentując debatę nad zatwierdzeniem gabinetu Rowhaniego: "Miejsce tych, którzy uczestniczyli w rokoszu, jest w więzieniu, a nie w ministerstwie". Mający opinię polityka umiarkowanego Rowhani objął urząd prezydenta 3 sierpnia po wygraniu 14 czerwca pierwszej tury wyborów, w której pokonał bardziej konserwatywnych kontrkandydatów. Uzyskał wtedy poparcie wyborców centrowych i sprzyjających reformom, ale ma także bliskie powiązania z konserwatystami. Jak oświadczył w parlamencie, członków swego gabinetu dobrał według kryterium ich doświadczenia, a nie przynależności do określonej frakcji politycznej. Wielu spośród nominatów Rowhaniego to technokratyczni weterani, którzy służyli w ekipach wcześniejszych prezydentów - centrowego Alego Akbara Haszemiego Rafsandżaniego oraz reformistycznego Mohammeda Chatamiego.
Polski doktor w irańskim rządzie
Wydaje się, że konserwatywne frakcje w parlamencie przeciwstawią się niektórym kandydaturom. Uważany za zdecydowanego konserwatystę deputowany Ruhollah Hosseinian powiedział w sobotę, że zostanie zatwierdzonych 80 proc. personalnych propozycji prezydenta. Wśród kandydatów na ministrów na uwagę zasługuje również nominowany na stanowisko ministra komunikacji Mahmud Vaezi, który ma dyplomy z Uniwersytetów Stanowych w Sacramento i San Jose, a tytuł doktorski otrzymał w Polsce. Głosowanie nad składem rządu odbędzie się zapewne pod koniec bieżącego tygodnia.
Autor: rf//kdj / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia (CC BY SA 3.0) | Nanking2012