Niemal połowa ofiar to dzieci. Historyczna przeprawa stała się dla nich "mostem śmierci"

Źródło:
BBC, Reuters

Niemal połowa ofiar, które straciły życie po tym, gdy most wiszący w Morbi zawalił się i wpadł do rzeki, to dzieci. Niektóre z nich miały zaledwie dwa lata - podało BBC, które zacytowało policyjne źródła.

W niedzielę setki osób wpadły do rzeki Machchu, gdy zawalił się most wiszący w mieście Morbi, w indyjskim stanie Gudźarat. Zginęło 135 osób. W Indiach w ubiegłym tygodniu obchodzone były święta Diwali (24 października) i Chhath (30 października), które ściągnęły do Morbi wielu turystów.

>> Most się buja, pękają liny, ludzie znikają w wodzie. Nagranie z monitoringu

Dzieci zostały, przeżyły. Nie wszystkie miały tyle szczęścia

BBC opisał w czwartek historię tych, którzy przeżyli. To między innymi 24-letnia Savita Ben, matka dwóch dziewczynek: dwuletniej i pięcioletniej. Kobieta odniosła rany w okolicach głowy, nie może mówić, stąd historię rodziny opowiedziała jej kuzynka, Nirmala Ben. 

Savita była w grupie trzech kobiet - wśród której była jej ciotka, która przyjechała z innego miasta - oraz pięciorga dzieci. Rodzina kupiła bilety, jednak w ostatniej chwili pięcioletnia córka Savity wpadła w panikę i nie chciała - z powodu tłumu - wejść na most.

Matka zdecydowała się nie wchodzić na most, została z dziećmi w jego pobliżu. Jednak potem jej ciotka namówiła ją, aby weszła z nią na przeprawę. - Była niechętna, ale ciotka zachwycała się tym doświadczeniem, więc poszła. Trzecia z kobiet czekała z dziećmi - opowiedziała Nirmala.

Po zerwaniu się mostu Savita została odnaleziona przez ratowników. Zdołała uczepić się fragmentu mostu i utrzymać na powierzchni. Ze względu na jej traumę nie powiadomiono jej jeszcze, że jej ciotka jest wśród zmarłych osób.

Rodzina kobiety zaznacza, że jest szczęśliwa z powodu tego, że dzieci nie ucierpiały. Jednak inne nie miały tyle szczęścia.

"Nigdy tam nie wrócę"

Według danych policji w katastrofie na moście zginęło 56 nieletnich. 40 z nich miało mniej niż 12 lat, a niektóre jedynie dwa lata. Ponadto zginęły 32 kobiety.

Dziennikarz BBC w szpitalu rozmawiał z 18-letnim Maheshem, który został ranny. Nastolatek przyznał, że most w Morbi był miejscem, gdzie chodził od dziecka. - Od kilku lat chodziłem tam w każdą niedzielę z przyjaciółmi - opisał. Mahesh dodał, że jego przyjaciele, którzy w niedzielę byli na moście, zostali ranni, ale przeżyli. - Wszyscy jesteśmy w szoku. Nigdy tam nie wrócę - zaznaczył, oceniając, że most nie zostanie odbudowany.

Nirajan Das, cytowany przez BBC robotnik, który pracował przy pobliskiej budowie świątyni, był jednym z pierwszych, którzy zareagowali na tragedię. Stwierdził on, że stracił rachubę, ile ciał dzieci wyciągnął z rzeki.

Miejscowi sugerowali, że tak wiele dzieci zmarło najprawdopodobniej z powodu tego, że nie umiały pływać. W przeciwieństwie do dorosłych wiele z nich nie potrafiło także długo się utrzymać na powierzchni.

"Niewykwalifikowani" pracownicy, brak certyfikatu

Most został zbudowany w czasach kolonialnych. Miał 230 metrów długości. Jego ostatni remont zajął sześć miesięcy, most został na nowo otwarty cztery dni przed tragedią. Pod koniec października Jaysukhbhai Patel, właściciel Orevy (firmy zakontraktowanej do utrzymania i obsługi mostu od 2008 roku), mówił na konferencji, że prace remontowe kosztowały 20 milionów rupii (1,1 miliona złotych).

Przedstawiciel firmy przekonywał, że most zawalił się, ponieważ w jego środkowej części przebywało zbyt wiele osób, a niektórzy próbowali nim kołysać. Z kolei urzędnicy stwierdzili, że firma zatrudniła "niewykwalifikowanych" pracowników, a prace naprawcze były "niestaranne".

Szef władz gminnych Sandipsinh Zala sygnalizował natomiast, że Oreva nie otrzymała certyfikacji bezpieczeństwa przed ponownym otwarciem mostu. Firmę oskarża się również o wpuszczanie na most zbyt wielu osób. Naoczni świadkowie twierdzą, że w niedzielę było na nim ponad 500 osób, podczas gdy jego pojemność wynosi od 100 do 150 osób.

BBC zauważa, że na kilka godzin przed otwarciem mostu, w ubiegłym tygodniu, dziennikarz lokalnego portalu informacyjnego Morbi Update zwiedził most w towarzystwie menedżera Orevy, który na Facebooku miał opisywać konstrukcję słowami: "honor, duma i prestiż". Niedługo potem - jak opisuje brytyjski portal - historyczny most rozpadł się, zamieniając się w "most śmierci".

Autorka/Autor:akw / prpb

Źródło: BBC, Reuters