Grypa opanowała internet

Aktualizacja:
 
Amatorska mapa pokazuje ogniska choroby na świecieGoogle Maps

Zdenerwowanie, jakie na całym świecie daje o sobie znać w związku z przypadkami świńskiej grypy, w szczególny sposób przeniosło się do internetu. W sieci lawinowo rośnie liczba zapytań o wirusa w wyszukiwarce Google czy wpisów na blogach. Niesprawiedliwie byłoby powiedzieć, że internauci poddali się tylko prostej panice - wielu z nich dostarcza informacji o chorobie znacznie szybciej, niż robią to tradycyjne media.

"Jak mogę zarazić się świńską grypą?", "Skąd wziął się ten wirus?", "Na pewno czeka nas światowa epidemia!" - takie i inne wpisy od kilkudziesięciu godzin można znaleźć na blogach, w komentarzach i w serwisach społecznościowych z całego świata. Zaniepokojeni medialnymi doniesieniami internauci zrobili to, co zwykle - czyli skierowali kroki przed ekrany swoich komputerów, by informacje o chorobie zdobyć na własną rękę. Branżowe serwisy informują, że tym razem ma to miejsce na ogromną i niekontrolowaną skalę, a zainteresowanie wirusem określają mianem sieciowej paniki.

Internauci szukają objawów

Świadczyć o tym zjawisku może chociażby to, czego internauci poszukują teraz w sieci. Według Google, hasło "swine flu symptoms" ("objawy świńskiej grypy") jest obecnie 34. najczęściej wyszukiwaną frazą w internecie. Jeszcze wyżej, bo na 11 miejscu, uplasowało się zapytanie o witrynę internetową, na której amerykański rząd umieścił wyczerpujące kompendium wiedzy o chorobie. Z kolei serwis Technorati, który agreguje informacje z blogów na całym świecie, od piątku notuje gwałtowny wzrost wpisów na temat świńskiej grypy - tylko w poniedziałek przybyło ich prawie 3 tysiące.

Amatorska mapa podbija media

Hitem okazała się przygotowana na Google Maps mapa, na której można obserwować , jak rozprzestrzenia się choroba. Jak informuje "The Guardian", to dotychczas najbardziej wiarygodne "amatorskie" źródło o nowych przypadkach zachorowań, zostało stworzone przez internautę Henry Nimana, który związany jest z biomedyczną instytucją badawczą z Pittsburga i od 5 lat zajmuje się śledzeniem różnych wirusów grypy na całym świecie. Dziełem Nimana internauci zaczęli dzielić się w niedzielę, doprowadzając do jej niekwestionowanego sukcesu - również w redakcjach tradycyjnych mediów, które wykorzystywały mapę w swoich relacjach.

Twitter szybszy niż BBC

Prawdziwym eldorado dla internetowych maniaków choroby okazał się jednak popularny w Stanach Zjednoczonych serwis Twitter - mikroblogowa platforma, na której użytkownicy mogą dzielić się krótkimi, 140-znakowymi informacjami. Tylko w ciągu jednej minuty w serwisie przybywa około 500 nowych wpisów na temat choroby! Internauci wymieniają się tutaj głównie swoimi obawami - pojawia się wiele plotek i przesadzonych informacji, takich jak na przykład wprowadzające w błąd nawoływanie do niespożywania wieprzowiny.

 
Na serwisie Twitter co minutę pojawia się 500 wpisów o świńskiej grypie, fot.Twitter 

Eksperci zwracają jednak uwagę, że takie serwisy jak Twitter w sytuacji globalnego zagrożenia rewelacyjnie sprawdzają się jako źródła trudno dostępnych informacji. To właśnie użytkownicy tego serwisu jako pierwsi, znacznie szybciej niż tradycyjne światowe media, donosili o nowych podejrzeniach zachorowań na świńską grypę w Europie. Było tak między innymi w związku z poodejrzeniami przypadków choroby w Danii czy Szwecji.

Panika czy rewolucja?

Eksperci dokładnie śledzą zachowania zaniepokojonych chorobą internautów i podsumowują, że te przykłady mogą być nie lada wyzwaniem dla odpowiednich instytucji, polityków i tradycyjnych mediów. Zdecentralizowana informacja obywatelska pojawiła się nie tylko przy okazji świńskiej grypy, ale również podczas zamachów bombowych w Bombaju czy ostatniego trzęsienia ziemi we Włoszech. Medioznawcy nie mają wątpliwości, że w takich przypadkach internet staje się narzędziem, które coraz częściej staje się realną konkurencją dla "starych" instytucji nadawczych.

Monika Borycka/tr

Źródło: tvn24.pl, Techcrunch.com, guardian.co.uk

Źródło zdjęcia głównego: Google Maps