Azerbejdżański dziennikarz i dysydent, który kilka dni temu zaginął w Tbilisi, odnalazł się w Baku, gdzie został aresztowany. Opozycjoniści z Azerbejdżanu, którzy do niedawna chronili się w Gruzji, obawiają się, że Tbilisi będzie ich wydawać w zamian za ropę - pisze znawca regionu Wojciech Jagielski.
Afgan Muchtarly zaginął w poniedziałek wieczorem. Wracał do domu w śródmieściu Tbilisi, gdzie czekała na niego żona, również dziennikarka i dysydentka, Lejla Mustafajewa. Mąż miał jeszcze wstąpić do sklepu po zakupy. Tego wieczora nie dotarł jednak do domu. Zadzwoniła na policję, której rzecznik prasowy ogłosił nazajutrz, że wszczęto śledztwo i poszukiwania. W środę zaginiony dziennikarz odnalazł się jednak w areszcie w Baku, gdzie oskarżono go o próbę nielegalnego przekroczenia granicy gruzińsko-azerbejdżańskiej, przemyt i pobicie żołnierza, który usiłował mu w tym przeszkodzić.
Adwokat Elczin Sadigow, który odwiedził dziennikarza w areszcie, przedstawia następujący przebieg wydarzeń. W poniedziałek wieczorem, prawie przed swoim domem, 43-letni Muchtarly został zatrzymany przez kilku mówiących po gruzińsku mężczyzn, którzy wciągnęli go do samochodu marki Opel, związali i pobili, a następnie, kilka razy zmieniając pojazdy, przywieźli na granicę z Azerbejdżanem. Tam wypchnęli go z samochodu, wcisnęli do kieszeni zwitek banknotów (10 tys. euro) i przekazali azerbejdżańskim służbom granicznym. Znad granicy natychmiast przewieziono go do Baku, gdzie został osadzony w areszcie i oskarżony o nielegalne przekroczenie granicy i kontrabandę. W czwartek, kiedy dziennikarz domagał się lekarskiej obdukcji, która dowiodłaby, że został pobity, oskarżono go dodatkowo o napaść na żołnierza na granicy, a sąd wydał nakaz trzymiesięcznego aresztu.
Gruzińskie śledztwo
Gruzińskie MSW ogłosiło w czwartek, że wszczęło śledztwo w sprawie uprowadzenia azerbejdżańskiego dziennikarza, a prezydent Giorgi Margwelaszwili, pozostający od lat w politycznym konflikcie z rządem, wydał oświadczenie, w którym orzekł, że "zaginięcie Muchtarlego na gruzińskim terytorium" stanowi "poważne wyzwanie dla gruzińskiego państwa i jego suwerenności". Gruzińscy i azerbejdżańscy działacze praw człowieka, a także organizacje Amnesty International i Human Rights Watch, a nawet komisarz ds. praw człowieka Rady Europy w wydanych w środę i czwartek oświadczeniach wyraźnie sugerują, że to same gruzińskie władze upozorowały porwanie, a tak naprawdę wydały azerbejdżańskiego dysydenta rządowi w Baku, na którego życzliwości bardzo im zależy. W ostatnich latach Azerbejdżan cieszy się na południowym Kaukazie fatalną opinią kraju, w którym łamane są prawa i swobody obywatelskie oraz demokratyczne normy, a władze (od 2003 r. rządzi w Baku prezydent Ilham Alijew, a przed nim, w latach 1969-82 i 1993-2003, panował jego ojciec Hejdar) prześladują dziennikarzy i opozycję. Gruzja natomiast uważana jest za oazę demokracji i wolności. Korzystając z jej sąsiedztwa, azerbejdżańscy dysydenci i niezależni dziennikarze, ratując się przed prześladowaniami w Baku, wyjeżdżali i osiedlali się w Tbilisi.
Koniec bezpiecznej Gruzji?
Afgan Muchtarly przyjechał z żoną Lejlą Mustafajewą do Tbilisi w 2014 r. Obawiał się, że w Baku zostanie aresztowany jak Chadidża Ismaiłowa (w 2015 r. została skazana na 7 i pół roku więzienia; w 2016 r. wyrok zamieniono jej na 3 i pół roku więzienia w zawieszeniu i uwolniono), z którą prowadził śledztwo i pisał artykuły o korupcji i nadużyciach władzy panującego rodu Alijewów. W Tbilisi, pewni swojego bezpieczeństwa, azerbejdżańscy dziennikarze i dysydenci nadal pisali i opowiadali o dyktatorskich rządach i korupcji klanu Alijewów.
Radio Swoboda oraz internetowa gazeta Kaukaski Węzeł twierdzą jednak, że w ostatnich tygodniach Gruzja przestaje być bezpiecznym azylem dla azerbejdżańskich dysydentów. Radio Swoboda zauważa, że coraz częściej azerbejdżańscy dysydenci mieszkający w Europie nie są przepuszczani przez gruzińską granicę, a tym, którzy chcą wyjechać z Baku i osiąść w Tbilisi, gruzińskie władze odmawiają azylu politycznego. Nie kwestionują przy tym powodów, dla których Azerowie proszą o azyl, ale powołują się na przepis, pozwalający odmówić przyznania azylu politycznego jeśli mogłoby to szkodzić bezpieczeństwu narodowemu Gruzji.
Azerbejdżańskie pretensje
Według Radia Swoboda i Kaukaskiego Węzła Gruzini przestali wpuszczać do swojego kraju azerbejdżańskich dysydentów, kiedy na początku maja w jednej z przychylnych władzom w Baku internetowych gazet opublikowany został artykuł, oskarżający Gruzję, że pozwala, by na jej terytorium azerbejdżańscy dysydenci zawiązywali spiski przeciwko prawowitym władzom w Azerbejdżanie.
Artykuł zarzucał też Gruzji niewdzięczność i wypominał, że Azerowie za pół darmo sprzedają jej swoją ropę naftową i gaz. W artykule z nazwiska wymieniono m.in. Muchtarlego i Mustafajewą, którzy w nadającej z Berlina opozycyjnej telewizji Meydan ujawnili, że rodzina Alijewów i powiązani z nimi dygnitarze z azerbejdżańskiego państwowego koncernu naftowego SOCAR wykupują maswężowo luksusowe domy i mieszkania oraz hotele w Tbilisi i Batumi, a sam SOCAR przejmuje pod kontrolę gruzińską energetykę i stara się wpływać na gruzińską politykę (według telewizji Meydan azerbejdżańskie władze zaopatrują za darmo w gaz ziemny świątynie Gruzińskiej Cerkwi Prawosławnej, niezwykle wpływowej w Gruzji). Uniezależniając się od dostaw surowców energetycznych z Rosji, Gruzja sprowadza je niemal w całości (90 proc. potrzeb) z Azerbejdżanu. Na początku kwietnia gruziński wicepremier i minister energetyki Kachaber Kaladze podpisał z azerbejdżańskim SOCAR nową umowę na dostawy kaspijskiej ropy naftowej i gazu ziemnego. Według Kaukaskiego Węzła Baku wykorzystuje swoją uprzywilejowaną rolę monopolisty dostawcy i próbuje wymuszać na Gruzji korzystne dla siebie decyzje polityczne. Wydaje się, że po gruzińskiej stronie odpowiedzialny jest za nie wicepremier Kacha Kaladze, formalnie zarządzający energetyką, ale uważany w Tbilisi za szarą eminencję i polityka szczególnie bliskiego Bidzinie Iwaniszwilemu, założycielowi, fundatorowi i przywódcy rządzącej partii Gruzińskie marzenie.
Autor: mtom / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Anton_Ivanov / Shutterstock.com