Porozumienie UE z ekipą prezydenta USA Donalda Trumpa będzie możliwe, jeśli Waszyngton pokieruje się w polityce interesami, ale gdyby w grę wchodziła ideologia, byłoby to trudne - wskazał w opublikowanym w środę wywiadzie nowy minister spraw zagranicznych Niemiec, Sigmar Gabriel.
W takim przypadku mielibyśmy do czynienia nie z równoważeniem interesów, lecz z myśleniem w kategoriach przyjaciel-wróg - powiedział Gabriel dziennikowi "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Udostępniony w części w internecie wywiad, ukazał się w całości w czwartkowym wydaniu gazety.
Europa musi zadbać o siebie
Zdaniem szefa niemieckiej dyplomacji, jeśli USA "chciałyby się trwale zdefiniować jako nacjonalistyczne i etnicznie homogeniczne, to Europa musiałaby się im wtedy wydać przeciwnikiem", gdyż jej podstawy są dokładnie temu przeciwstawne - napisał dziennik, nie cytując jednak w tym miejscu konkretnej wypowiedzi byłego szefa SPD.
Gabriel zaznaczył jednak, że należy wierzyć w siłę podziału władzy w Stanach Zjednoczonych. "Nie powinniśmy postępować tak, jak gdyby trwale unieważniano demokrację" - podkreślił.
Dodał, że obecna sytuacja geopolityczna powinna też uświadomić europejskim narodom i politykom, że należy się postarać o "lepszy i silniejszy" kontynent, który - w razie potrzeby - mógłby sobie poradzić w przypadku skupienia się Stanów Zjednoczonych na sobie. Gabriel dodał, że - w jego opinii - postzimnowojenny porządek świata dobiega końca i to do samych Europejczyków należy kwestia zadbania o własne bezpieczeństwo - pisze "FAZ".
Gabriel dodał też, że Europa powinna "patrzeć w stronę Rosji", obserwując jej działania, uznał jednak, że nie wolno jej być "naiwną" w kontaktach z Rosją.
Wybory prezydenckie we Francji
Niemiecki minister spraw zagranicznych ostrzegł również przed skutkami ewentualnego wygrania wyborów prezydenckich we Francji przez przywódczynię prawicowo-populistycznego Frontu Narodowego Marine Le Pen. - Front Narodowy postawił sobie za cel zniszczenie Europy. Stało się to realistycznym niebezpieczeństwem - powiedział.
Jego zdaniem, w razie zwycięstwa Le Pen idea jedności Europy nie znikłaby, "ale bez zaangażowania Francji Europa jest z pewnością na dłuższą metę nie do wyobrażenia". Jako pierwsi odczuliby to sami Francuzi, "gdyż następstwem takiej niepewności co do przyszłości Europy byłyby oczywiście odpływ kapitału, niedostateczne inwestycje i masowe bezrobocie", a "kto jest słabszy, tego dotknęłoby to jako pierwszego".
Autor: KB/adso / Źródło: PAP, faz.de
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock