Francuski rząd nie powinien uginać się pod presją opozycji i zgodzić na głosowanie w parlamencie w sprawie ewentualnej interwencji zbrojnej w Syrii - powiedział anonimowo wysokiej rangi przedstawiciel gabinetu premiera Jean-Marca Ayrault.
Z sondaży wynika, że blisko dwie trzecie Francuzów nie chce interwencji w Syrii, zatem wielu przedstawicieli prawicowej i centrowej opozycji wezwało w weekend do poddania planów operacji wojskowej pod głosowanie parlamentu, podczas jego środowej debaty na temat sytuacji w tym kraju - wyjaśnia agencja Reuters. Zgodnie w francuską konstytucją prezydent ma wszelkie uprawnienia do podjęcia interwencji wojskowej i jest jedynie zobowiązany do poinformowania o tym parlamentu w ciągu trzech dni od rozpoczęcia takiej operacji. Tylko wtedy, gdyby taka ekspedycja miała trwać ponad cztery miesiące, szef państwa musiałby uzyskać zgodę parlamentu. - W tak skomplikowanej sytuacji musimy trzymać się zasad, innymi słowy konstytucji, która nie zobowiązuje prezydenta do poddania projektu (interwencji) pod głosowanie, a nawet do zorganizowania debaty (parlamentarnej) - powiedziała w poniedziałek szefowa komisji spraw zagranicznych Zgromadzenia Narodowego, niższej izby parlamentu Francji, Elisabeth Guigou. - Takie głosowanie nie miałoby politycznego sensu - dodała Guigou, wyjaśniając, że Francja znalazłaby się w niefortunnej sytuacji, gdyby najpierw jej parlament zagłosował za podjęciem interwencji w Syrii, a wkrótce potem Kongres USA podjąłby przeciwną decyzję.
Francuski minister spraw wewnętrznych Manuel Valls również zdecydowanie przeciwstawił się wezwaniom do poddania planu interwencji pod głosowanie, apelując o trzymanie się litery konstytucji.
Opozycja chce głosować
Jednak nawet najbardziej prominentni politycy, jak były premier, a zarazem jeden z przywódców centroprawicowej partii UMP Francois Fillon oraz lider centrowej formacji Ruch Demokratyczny (MoDem) Francois Bayrou zdecydowanie domagają się, by parlament zagłosował w sprawie operacji wojskowej w Syrii. Ostatni raz głosowanie takie zorganizowano w 1991 roku, podczas prezydentury Francois Mitterranda, gdy zabiegał on o poparcie deputowanych dla planu podjęcia - wraz z USA - interwencji w Zatoce Perskiej. Z sondażu ośrodka BVA, którego rezultaty opublikowano w sobotę, wynika, że 64 proc. Francuzów przeciwnych jest podejmowaniu akcji militarnej wobec reżimu Baszara el-Asada, a 35 proc. respondentów obawia się, że może ona wywołać rozległy konflikt zbrojny na Bliskim Wschodzie.
Gorąca Francja
Wszystko dzieje się tym razem na odwrót - ocenia sytuację na politycznej scenie Francji dziennik "L'Express". Prawica, zazwyczaj gotowa odwoływać się do tradycji generała Charlesa de Gaulle'a i wojennej retoryki, tym razem domaga się uspokojenia sytuacji. Socjaliści chcą szybkiej interwencji w Syrii. A Deputowany UMP Axel Poniatowski żąda kategorycznie przegłosowania tego w parlamencie i podkreśla, że nie ma powodu do pośpiechu. - Syria to przypadek szczególny, bo to trwa już dwa lata. Nie ma tu efektu zaskoczenia - argumentuje Poniatowski. Temperatura sporu o Syrię wzrosła do tego stopnia, że aby ją obniżyć premier Jean-Marc Ayrault zapowiedział w niedzielę spotkanie z najważniejszymi przywódcami parlamentarnymi, by poinformować ich o sytuacji w Syrii.
Autor: mtom / Źródło: PAP